Malutkiego oczywiście wygłaskałam i wie od kogo!
A teraz będzie dłuższa wypowiedź pisemna.
Otóż w piątek przeczytałam w wątku kotów z Rudy, że jest tam kot z poranionymi łapkami. Jedyne, co było wiadomo, to to, że ma jakby poprzecinane poduszeczki w łapkach, jest bardzo proludzki i zupełnie sobie nie radzi. Stanął mi przed oczami Mufinek... Narada z Tomkiem... No i fakt, że to dzięki Nutce, bo ona wyprowadziła się z pokoju tymczasów i był wolny. Daliśmy znać, że bierzemy kota.
Wieczorem dotarliśmy do Rudy, Tomek poszedł po kotka. Przyniósł go z jakąś dziwną miną. Mówi: W schronie są 2 maluszki, krówki. Dziś je ktoś przyniósł. Trzęsą się ze strachu.
Poszedł z powrotem. Przyniósł malce.
Wróciliśmy do domu.
Malce były straszliwie zmęczone, całą drogę spały. W domu zareagowały na jedzonko, zjadły ładnie, ale zachowywały się godnie i grzecznie (jeszcze wtedy

).
Natomiast kotek... Kiedy otworzyłam transporter, ledwo z niego wyszedł. On ledwo chodzi! Łapy całe pokiereszowane, z krwawymi ranami, pazurów praktycznie nie ma, zdarte zupełnie.

Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Cały jakiś przekrzywiony, widać, ze ma problem z chodzeniem, że coś nie tak.
Zjadł, a potem uznał, że należy odpocząć, zajął fotel, mruczał, tulił się i gadał...
Wczoraj rano zabraliśmy go do Bielska do kliniki, bo stwierdziliśmy, że nie można go zostawić w takim stanie.
Był tam kilka godzin, przeszedł normalną operację oczyszczania i szycia tych ran, z narkozą, ponieważ okazało się, że w tych ranach się coś porobiło, i nie miało szans na zagojenie, miał też robiony rtg, gdzie niestety wyszło, że ma urwaną główkę kości udowej, która wbiła się w miednicę, a kość jest osobno - nie potrafię dobrze przekazać słów weta, w każdym razie w najbliższym czasie czeka go operacja, żeby przestał czuć ból, wreszcie, biedak kochany. Miał też robione badanie krwi, na szczęście wyniki dobre. Dostał antybiotyk, i przeciwbólowy środek, które kontynuujemy.
To młody kot, może mieć półtorej roku. Nazwaliśmy go Przemek, bo jak się zastanawiałam nad imieniem, to akurat przejeżdżaliśmy pod domem kolegi Tomka o tym imieniu, a że kolega jest bardzo sympatycznym gościem, który nigdy nie narzeka i wszystko go cieszy, to stwierdziliśmy, że to pasuje. Kotek Przemek bowiem to bardzo kochany, cierpliwy zwierzak jest, i też cieszy go wszystko - miseczka, fotel, głaskanie. On wie, że ma zjeść lekarstwo, wie, że trzeba zdjąć opatrunek, wszystko grzecznie znosi.
Nie wiadomo, co mu się stało, czy to auto, czy pobicie... Te rany dziwne... Nie wiem, przez co on przeszedł...
Fotki będą za chwilę.
Aha, maluchy już nie są grzeczne, broją i biją się namiętnie.
