Kiara czytasz mi w myślach, czy co?
Miałam wczoraj zrobić sesje zdjęciową w domku, ale okazało się, że akumulatory w aparacie ktoś wydoił na amen

. Muszą się naładować, jak skończyły to już późno było, sesja przełożona na dziś.
„Czarne chmury”
Nalusia jednak nie jest tak do końca

. Wczoraj chyba panience nerwy puściły, a może maluch przekroczył granice

. Fakt Kiarunia miała dzień pod hasłem „jestem wszędzie”

. Ona chyba się teleportuje, inaczej nie potrafię wytłumaczyć jej obecności wszędzie tam gdzie me oko zabłądzi, no chyba, że mi się kotka sklonowała a ja tego nie zauważyłam

.
Więc maleństwo szalało wykorzystując do tego wszystkie zabawki, jakie w domu są (łącznie z nogami ludzi

). Były tez ataki z ukrycia, podskoki, dzikie gonitwy, próby dostania się w miejsca, na które potrafi wejść tylko Nalka (niestety zakończone niepowodzeniem-oczywiście niestety dla kota, ludzie się cieszą). Naleczka zwyczajem damy większość dnia spędziła pielęgnując swą urodę, czyli śpiąc

. Gdy się obudziła musiała dokonać przeglądu futerka, wymyć i uczesać. Na to czekała Kiara. Do dzieła. Przyczaja, skok. Raz się udało to można jeszcze raz. Na początku królewna tylko się odsuwała, ale gdy już zakończyła toaletę przypuściła atak na maleństwo. Było groźne warczenie, prychanie i pacanie łapką po łebku (na szczęście pazury nie poszły w ruch). Maluch przysiadł otrząsnął się i pyskówka

. To już było za dużo Nala – hop i łapki w ruch. Maleństwo na boczek łapki w górę

, Nala odchodzi. Maluch przychodzi na głaski. TZ do Kiary: „Co się smarku stawiasz, ciesz się, że tylko tyle dostałaś. Masz szczęście, że Nalka zmęczona” Ja

przecież dopiero się obudziła.