Witaj wania na wątku..

Rambo, dopiero tu zajrzałam, faktycznie kico wygląda jak Nikuś.. chociaż z zachowania bardziej przypomina Embiskę..
Kociaste przeżyły moje zabiegi a i ja wyszłam z tego jedynie lekko podrapana..
Wszystkie mają się nieźle i na szczeście nic niepokojącego się nie dzieje..
A z nowości – kocich - Sushi zaczyna wyglądać już całkiem nieźle puchato..

A z innych nowości, to opiszę to co się u mnie dzieje od wtorku..
Wieczorem wysiadły mi korki.. początkowo, jak zwykle – pierwsza myśl ‘cholera’, znowu nie zapłaciłam’.. ale szybki rachunek sumienia i wyszło, że rachunki popłacone na bieżąco.. potem zaczęłam się zastanawiać co też takiego mi się podłączyło, że spowodowało zwarcie.. nie wymyśliłam nic.. potem przypomniałam sobie, że złośliwy sąsiad kilkakrotnie wyłączał mi korek w skrzynce na klatce schodowej.. ale teraz skrzynka zamknięta i nie miałby jak tego zrobić.. oczywiście w międzyczasie włączyłam korki i wydawało się, że wszystko w porządku..
W porządku było przez piętnaście minut a potem znowu wywaliło.. i od tej chwili miałam tak cały wieczór..
W końcu gdzieś po jedenastej wieczorem zadzwoniłam do pogotowia energetycznego.. odsłuchałam obowiązkowych tekstów, ponaciskałam wymagane cyferki po to tylko, żeby się dowiedzieć, że pogotowie nie ma podpisanej umowy z budynkami wielorodzinnymi i w związku z tym nie mogą mi pomóc.. poradzili tylko, żebym dzwoniła do dyżurnego elektryka.. no to zaczęłam dzwonić.. po kilkunastu nieodebranych telefonach w końcu ktoś się zlitował i po odebraniu powiedział tylko, że pomyłka.. sprawdziłam numer na tablicy informacyjnej – wystukałam dobry na 150 procent.. z lekka zaczęło mnie trafiać.. i prawie o północy zadzwoniłam do administratorki naszej wspólnoty mieszkaniowej z pytaniem czemu dyżurny nie odbiera i czy w związku z tym jest pewna, że na tablicy wiszą aktualne informacje.. Trochę zaspana pani administratorka powiedziała, że informacje i numer telefonu są aktualne.. a na moje pytanie, dlaczego dyżurny elektryk nie odbiera i w związku z tym dlaczego wspolnota go zatrudnia usłyszałam, że nie odbiera, bo mu mało płacą a jest zatrudniony dlatego, że ma niskie stawki.. rozumiecie coś z tego? Bo ja nie..
W każdym razie na zakończenie rozmowy, podczas której stawałam się coraz mniej miła, usłyszałam radę, żeby rano zadzwonić do ‘admnistracyjnego’ elektryka..
Nie pozostało mi nic innego jak zakończyć tę bezsensowną rozmowę i poczekać do rana..
Rano jakoś się wygrzebałam do pracy, musiałam oczywiście używać prądu chociażby do wysuszenia włosów i zagrzania sobie wody na kawę.. w związku z tym co kilka minut w stroju mało kompletnym wychodziłam na klatkę schodową, żeby włączyć korki, które co kilka minut mi się wyłączały..
Równo o siódmej zadzwoniłam do ‘administracyjnego elektryka’ i umówiłam się z nim na dziewiątą rano.. z pracy oczywiście musiałam się urwać..
Pan elektryk wysłuchał mojej opowieści o dziwactwach prądu, zaczął sprawdzać wszystko po kolei i niewiele mu z tego przyszło, bo nie dało się ustalić żadnej pawidłowości i znaleźć jakiejkolwiek rozsądnej przyczyny dziwnego zjawiska.. tym bardziej, że przy kolejnych wyłączeniach nie przepalała mi się żadna żarówka, cały podłączony sprzęt działał bez zarzutu natychmiast po włączeniu prądu.. jedno tylko widać było od razu – że bez problemu działa obwód górny a niedomaga tylko ten odpowiedzialny za boczne lampki, pralkę, telewizor i co najgorsze – za lodówkę..
Przez prawie trzy godziny nie udało się ustalić przyczyny prądowych fanaberii.. ja musiałam wracać do pracy a pan elektryk miał umówione wcześniej awarie..
Wobec tego umówiłam się z nim na czwartek na czternastą i poleciałam do pracy zostawiając włączone korki.. Po powrocie oczywiście okazało się, że w międzyczasie się wyłączyły.. i tak miałam cały wieczór i czwartkowy poranek.. z tym, że na wszelki wypadek zakupiłam sobie kabelek i takie ‘cóś’ które mi pozwoliło podłączyć suszarkę do lampy oświetleniowej i bez problemu wysuszyć włosy..
Stwierdziłam, że do pracy jednak nie idę, zadzwoniłam, wzięłam urlop i poprosiłam pana elektryka, żeby przyszedł najwcześniej jak tylko może..
Przyszedł o jedenastej i metodycznie zabrał się sdo szukania możliwych przyczyn dziwnego i co gorsze, nadal trwającego zjawiska.. zjawisko usystematyzowało się na tyle, że powtarzało się seriami.. albo kilka wyłączeń pod rząd, albo spokój przez godzinę, albo i dłużej..
Sprawdził wszystkie puszki, gniazdka i wszystko co było do nich podłączone.. Przy okazji wyszło, że oświetlenie łazienkowe w całości jest podłączone do dolnego obwodu.. w związku z tym, jak już wszystko wcześniej sprawdzone okazało się działać poprawnie, pan z wielkim westchnieniem stwierdził, że zdejmie ekran w łazience, za którym jest jakiś przewód łazienkowy, bo może tam coś niedomaga..
Podczas tych wszystkich poszukiwań w domu zapanował absolutny chaos i totalna demolka, zwłaszcza przy zdejmowaniu ekranu i wcześniejszym rozgrzebywaniu puszek spod tynku, farby i tapety..
Gdzieś o ósmej wieczorem wszystko było sprawdzone, ekran na miejscu, ja zaczęłam sprzątać pod poprzestawianymi meblami tak, żeby wszystko wróciło na swoje miejsce jeszcze przy użyciu męskiej siły.. włączyłam odkurzacz do jednego z gniazdek i okazało się, że mimo że wcześniej działało, teraz nie zechciało.. zepsuło się niezależnie od wyłączeń prądu.. w międzyczasie.. Po chwili jeszcze dwa uprzednio sprawdzane i działające gniazdka odmówiły współpracy..
Widziałam, że pan elektryk odetchnął z dużą ulgą.. nareszcie objawiła się przyczyna.. umówiliśmy się, że jakoś kilka dni przetrwam bez prądu w tychże gniazdkach i w przyszłym tygodniu pan przyjdzie i pociągnie nowe kable.. Wydawało się, że sprawa jest jasna.. wreszcie coś się do końca przsmażyło, zostało odcięte od dopływu prądu, jest do zrobienia ale na razie reszta powinna działać.. i z tym przeświadczeniem o dwudziestej pierwszej zmęczony elektryk opuścił moje mieszkanie..
Godzinę później znowu wywaliło korki.. Zadzwoniłam do pana elektryka z tą miłą informacją i następną, że jednak trzeba zmienić plany..
W piątek rano zadzwonil z kolei pan elektryk i powiedział, że nie będzie mógł skończyć naprawy i dał mi numer telefonu do kolegi po fachu.. Niestety po południu miałam wcześniej umówioną wizytę u dentysty, na którą czekałam dość długo i nie mogłam, i nie chciałam jej przekładać.. Wróciłam do domu wieczorem, ledwo przytomna i ze znieczuloną górną szczęką i jakoś nie miałam siły na rozmowy o fanaberiach mojej instalacji elektrycznej.. tym bardziej, że serie wyłączeń powtarzały się coraz rzadziej..
Wytrzymałam do rana, włączając oczywiście kilkukrotnie korki..
Rano poleciałam znowu do dentysty na kontrolę a potem zadzwoniłam do poleconego fachowca, który dał się przekonać do wizyty jeszcze dzisiaj..
Zjawił się w dwóch osobach gdzieś około czternastej i po wnikliwym śledztwie wyszło, że to jednak moja wina, bo wszystko zaczęło się po tym jak we wtorek wieczorem niechcący zalałam sobie podłogę w łazience, bo po raz kolejny zapomniałam włożyć do kibelka rurę odpływową od pralki..

i zamókł kabel biegnący pod podłogą w łazience i w przedpokoju.. i jedynym rozwiązaniem problemu jest położenie nowej instalacji elektrycznej dla dolnego obwodu..
No i wlaśnie od godziny piątej po południu mam w mieszkaniu jeszcze większe pandemonium..

które zapewne dzisiaj się nie zakończy..
Na szczęście część instalacji została już zamontowana i na jutro pozostaną do zrobienia tylko te trzy nie działające wcześniej gniazdka..
Dostałam też zapewnienie, że już teraz nie powinno wywalać mi korków.. Oby..
W całym tym bałaganie moje kociaste, wszystkie co do jednego, stanęły na wysokości zadania i albo pochowały się po kątach, albo przesypiają bałagan.. w każdym razie są absolutnie bezproblemowe i nadzwyczaj grzeczne.. nie przeszkadzają, nie próbują rozwlekać kabli i bawić się śrubkami albo, co gorsza na przykład kabelkiem od wiertarki.. Po prostu futrzane aniołki..
Przynajmniej do tej pory..
Mnie jeszcze dzisiaj czeka doprowadzenie do ładu już zrobionej części mieszkania a jutro od ósmej rano dalszy ciąg.. I w związku z tym następna relacja będzie dopiero jutro..