Uch, ale jestem ciekawa tego cudaka. Ale jak nie może być zdjęcia, no trudno...
Na pocieszenie dodam, że mam egzemplarz kota "po przejściach" (wyciagnięty z laboratorium - miał służyc do eksperymentów

, roczny kot z chowu wsobnego, pewnie z jakimis wadami genetycznymi, nigdy wczesniej nie znał widoków ani odgłosów domowych ). Ponieważ nie dysponuję kimś takim jak Twoja córka, musiałam sama oswajać. Do minie miział sie po tygodniu, natomiast pozostałych domowników zaakceptował po ... póltora roku! W sumie ta nieufność do ludzi uratowała mu życie, bo zwiał mi ubiegłego lata i se gigantował przez 27 dni... głupol jeden... ale nie poszedł do ludzi tylko ukradkiem podjadal z kocich misek - tutaj wszyscy mają koty wychodzące (poza mną...).
Dobrze, że Teodor już komuś ufa - jeżeli tylko będzie zdrowy, będzie normalnym kotem.
Głaski świąteczne dla Teodora i kciuki za dobry dom dla Cynamona
