Pani może jest schorowana ale głównie na głowę...
Absolutnie nie ma z nią dyskusji. Wogóle nie chce rozmawiać - twierdzi że to "jej koty" i "jej sprawa" a my mamy spier..i tak dalej. Klasa. Minutę po tym jak podeszłyśmy do okienka z kociakami pani już była na dole z obelgami. I żadne argumenty typu szukanie domu czy lepsze życie dla kotków. Nic.
Kotulki niestety za małe żeby je zabrać bez kotki. U nas niestety jak napisała Erin - schronisko jest dla psów a Straż Miejska w 90 % przypadków się "nie zajmuje" takimi rzeczami. Poza tym zabrać kociaki żadna sztuka - np po ciemku. sztuka zabrać je z kotką...
Jedyny plus- że baba pilnuje żeby ich nikt nie ruszał. Ale wiadomo - jak przyjdą młodzi "wielbiciele" kotków w wieku lat nastu to nic nie zrobi...
Coś tak czuję że Kasia planuje jakąś tajną misję po zmroku
