Poker71 pisze:Ja do niej pieszczotliwie mówiłam dziwka albo wariatka.
Zawieziona, ubłagałam też przetrzymanie do poniedziałku.
Dowiadywałam się w sobotę, wariatka w klatce siedziała spokojnie, więc została do poniedziałku. Mniej stresu dla mnie, mimo wszystko. Dla niej może więcej, ale ja też muszę jakoś funkcjonować. I tak od wczoraj mnie TŻ co kwadrans pocieszał.
Ponieważ goiło się ładnie, szew "zakryty" (cokolwiek to nie znaczy?) i samorozpuszczalny, to w poniedziałek kotę wywiozłam z powrotem na stare śmieci.
Jak poszła w długą to się aż kurzyło.
Wczoraj wieczorem i w nocy w okolicy kocie płacze i miaukolenia było słychać. Więc osiwiałam ze stresa, wiadomo. Wariatka cała zdrowa i głodna na balkon przyszła dopiero dziś po południu.
Wdzięczność, kurde. Bardzo dziękuję, bardzo.
Wet się wykazał delikatnością i zapytany o szczegóły sterylki powiedział, że nie chcę wiedzieć. Myślę że ma rację. Więc nie chciałam i się nie dowiedziałam i dobrze mi z tym.
Niemniej były zmiany przerostowe w macicy, więc najdalej za pół roku ratowałabym ją z ropomacicza... o ile by się dało...
Poza tym badanie ogólne wykazało kota zdrowego dobrze odkarmionego. No ja myślę!
Im bardziej myślę o Gali, tym bardziej jej nie ma. Im bardziej zabudowywują miejsce gdzie była pochowana, im mniej je widać- tym bardziej o niej myślę...
Nie ma też jej fotela, ale to akurat specjalnie. Na Galusiowym fotelu wyleguje się Uszacia u jaany. Też 8latka.... i o podobnym jak Galunia charakterze. Nieustające wyrzuty sumienia.