jasne, że nic przeciwko nie mam. "Wszystkie koty są nasze

" Bierz co chcesz.
Będę u Was częstym gościem. Zaraz idem
Tymczasem mam wreszcie coś dobrego do napisania o Palusi. Koteńka po spaniu opuściła swój kontenerek, w którym śpi, a raczej z wrzaskiem z niego wypadła i zaczęła się nerwowo czepiać moich nogawek (robi to zresztą ciągle).
Przygotowałam jej kuwetkę uznawszy, że to czas najwyższy na tak oczywiste kocie czynności. Palusi pokazałam najpierw gdzie i co to jest. Ze środka dobywał się odpowiedni aromat. Postawiłam maluszka, a ona szybciutko obiegła dookoła, powąchała i po czym usatysfakcjonowana zrobiła siusiu
Skoro tak dobrze poszło z tym, to poszłam do kuchni przygotować mleko. Oczywiście z małą. W czasie, gdy byłam zajęta mieszaniem, wrzaski kociaka przyciągnęły dorosłe koty. Przyszły, zobaczyły, niektóre powąchały i prawie wszystkie zdegustowane poszły. Został jeden najbardziej zaintrygowany i z zadziwiającą cierpliwością pozwalał, aby maluch mu przed nosem łapeckami wywijał
Postawiłam spodeczek z mlekiem na podłodze, pokazałam co się z tym robi, a Palusia jakby przez całe życie nic innego nie robiła, wypiła swoją porcję, a potem jeszcze dokładkę. Nawet nie porozlewała.
Zuch dziewczyna!
Uwolniła mi ręce do karmienia ostrołęckich butelką, bo często dzieje się wszystko w jednym czasie.
Sąsiedzi mają prawo sądzić, że zarzynam tu koty
I wreszcie kolejna dobra wiadomość to taka, że zeszła opuchlizna pod lewym oczkiem i oba są już prawie takie same. Nie zmienia to jednak wrażenia, że to jest ufo-kociak. Jest naprawdę śmieszna
