No to ja Was "pobiję"....
Wracam w sobotę od rodziców, TŻ w mieszkaniu, więc okno otwarte, Pestka siedzi na parapecie i wygląda "przez kraty". Zatrzymałam się i zaczęłam do Niej "kici, kici". Jak mnie zobaczyła to zaczęła koncert "miau, miauuuu, miauuuuuuuuuu i miauuuuuuuuuuu". Miaukujemy sobie tak, a tu nagle podbiega do mnie dziewczynka, tak na moje (nieznające się) oko 10-letnia i woła: "Proszę pani, proszę pani, bo oni to tego kota torturują!"

Nie wiedziałam czy się śmiać, płakać, zapaść pod ziemię, prostować to czy udawać, że to nie mój kot... Zaczęłam z Małą rozmawiać, tłumaczę, że Pestka tak płacze, bo chce wyjść na dwór, że żadna krzywda Jej się nie dzieje. Mam nadzieję, że dziewczynka załapała i nie będę miała nalotu TOZu, albo protestów innych organizacji prozwierzęcych pod klatką
Pestka koszmarnie domaga się wyjścia.... Oprócz drapania drzwi i wycia, skacze na klamkę - odruch zamykania drzwi na zamek, po wejściu do mieszkania mamy tak wyćwiczony, jak zamykania oczu przy kichaniu.... A, i jeszcze trzeba uważać przy wchodzeniu/wychodzeniu z mieszkania, bo ucieka na klatkę, na szczęście biegnie do góry i najczęściej ucieczka kończy się bieganiem na czwarte piętro (a celowo kupowałam mieszkanie na pierwszym, żeby nie chodzić po schodach

).