» Sob kwi 30, 2011 7:22
Re: Na adopcję czeka w ciemnej piwnicy 8-m miziasty Cynamon
To co poniżej nie dotyczy bezpośrednio kotów p.Ani, chociaż już przy okazji sprawy Mrusia(a bardzo dawno temu Loli) o tym wspominałam.
Mam wrażenie, że niektórzy lekarze bywają zmęczenie leczeniem niektórych kotów (od czasu do czasu tylko(mam nadzieję...)
Nie wiem czy historię wyzdrowienia mojego 5 letniego kocurka można widzieć jako cud czy też jego chorobę jako wynik lekceważenia zwykłego kota zwykłej ubogiej kociary przez wziętego lekarza.
Piszę o tym dla przestrogi. Może to uratuje życie jakiemuś kotu.
Mój prywatny 5 letni kocurek (kastrowany) kropelkował moczem. Od razu poszłam do "swojego" lekarza. Nie chcę tu rozpisywać się nad szczegółami(mogę na pw). W Wielki Piątek (po prawie 2 tygodniowym leczeniu) kot był w stanie agonalnym "na oko" i nerki miał nieodwracalnie zniszczone " na dotyk". Na szczęście nie było jeszcze wtedy badań krwi, bo może wtedy nie miałabym odwagi na sprzeciwienie się diagnozie i suchej sugestii lekarza" on nadaje się do uśpienia"(a jeszcze 12 godzin temu kot był w dobrej formie..(ale nie scewnikowany bo mi nie wierzono,że nie sika). Zostałam odesłana precz raz na zawsze z tego miejsca z dozywotnim banem na leczenie "moich" kotów (ale z pobraną krwią i założonym cewnikiem(trzy skrzykawki moczu świadczyły o
pustym na dotyk pęcherzu). Wyniki analizy krwi były tragiczne tak jak i jego kondycja.. A jednak szczęśliwy traf sprawił, że natrafiłam na lekarkę(już kiedyś polecaną przeze mnie), która mimo tych wyników zaczęła go ratować. Dostał dożylna kroplówkę(raz). Już podczas tej kroplówki zaczęło mu się poprawiać. Czuł się potem lepiej z godziny na godzinę.
Już we wtorek wyniki krwi były w normie.
Od wtorku już nie ma cewnika. Sika sam chociaż seriami po trochę na razie. Je, pije, coraz więcej rozrabia(mózg nie uległ uszkodzeniu chociaż było takie zagrożenie).
Wczoraj nadal wyniki były w normie.
Wczorajsze kontrolne USG także wykazało powrót do normy i brak piasku w pęcherzu.
Szcęście też , że akurat w piątek miałam dość pieniędzy, aby go ratować.. to niby nie kosztowało aż tak dużo, ale na UP nie ma możliwości leczenia na kredyt.
Ostatnio edytowano Sob kwi 30, 2011 7:37 przez
ossett, łącznie edytowano 1 raz