Fundacja PJD, Vegas ma swój dom! :-)

i jak się ma Zoe??

Właśnie, jak Zoe?
Jest pod opieką wet. Ali?

Mrr, tak, pod opieką doktor Ali Banaś

.

Zoe czuje się lepiej - nie wymiotuje, nie ma biegunki. Ma apetyt i ma masę energii

. Dietę ma na razie ciągle indykową, ale tylko trochę siemienia - i już wszystko nie jest zmielone. Jutro dostanie dodatkowo marchewkę, a pojutrze zacznę dodawać namoczonego RC Sensibla w małych ilościach - wszystko delikatnie, żeby w razie czego wyłapać pogorszenie. Mała dostaje też antybiotyk - na razie do niedzieli. Próbuję złowić próbkę jej kału do badania, ale Zołzi się kryguje i póki co nie udało mi się ciągle trafić na nią w kuwecie, widzę tylko, że na miejscu nie ma biegunek.

Aha, i praktycznie nie kicha

.

przepraszam, że bez przedstawienia i zapowiedzi, ale... pilnie potrzebuję namiar (telefoniczno-mailowy) na karmicielki z okolic Malborskiej w Krakowie. Załączam wątek o Zeldzie. Proszę o pomoc.

viewtopic.php?f=1&t=126169&start=135

BartekBohdan pisze:przepraszam, że bez przedstawienia i zapowiedzi, ale... pilnie potrzebuję namiar (telefoniczno-mailowy) na karmicielki z okolic Malborskiej w Krakowie. Załączam wątek o Zeldzie. Proszę o pomoc.

viewtopic.php?f=1&t=126169&start=135

BartekBohdan, czasami kręcimy się po tej okolicy - będziemy mieć oczy i uszy otwarte. Niestety nie mam namiarów do żadnej karmicielki, którą można by w tamtych okolicach podpytać

. Trzymamy kciuki za odnalezienie Zeldy!

A ja chciałabym napisać, że Loa została otoczona Mecenatem przez Majorkę! :1luvu:

. Koszty opieki nad kicią są teraz bardzo duże (potrzebuje m.in. "mokrej" karmy weterynaryjnej - delikatnej dla przewodu pokarmowego, jest też w trakcie diagnozowania, więc dochodzą do tego niebagatelne kwoty związane z badaniami). Majorka zgodziła się, żeby ktoś dołączył się do niej jako Mecenas koteczki - jeśli znalazłaby się jeszcze jedna "dobra dusza", która chciałaby w jakimś zakresie wspomóc Loę - to kicia będzie bardzo wdzięczna!

luelka pisze:Majorka zgodziła się, żeby ktoś dołączył się do niej jako Mecenas koteczki - jeśli znalazłaby się jeszcze jedna "dobra dusza", która chciałaby w jakimś zakresie wspomóc Loę - to kicia będzie bardzo wdzięczna!

Ja nie tyle się zgodziłam, co bardzo proszę, mam jeszcze inną koteczkę "pod mecenatem", też wymagającą leczenia, i obu nie dam rady w całości zasponsorować.Tak więc radością z odzyskania zdrowia przez Loę chętnie się jeszcze z kimś podzielę

A ja przed chwilą zadzwoniłam po wyniki badań Zoe (kał pod kątem pasożytów i lamblii) - oba badania ujemne :ok:

.

W piątek powinny dojść kolejne wyniki, tym razem z labu z krwi (morfologia i badanie na hemobartonellę). I jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Zoe przeprowadza się do siebie

.

Kota cały czas czuje się dobrze, bryka, psoci, harcuje, poluje, nosi pluszowego szczura w zębach, mruka, tuli się, znowu goni... Czyli cała ona w pełnej krasie

.

To bardzo dobra wiadomość :ok:

A za godzinę Wielka Chwila dla Zoe. Prosimy o kciuki! :ok:

Mocne!

No i pojechała! Tak bardzo się cieszę - a oczy takie wilgotne :oops:

. Jeszcze dzisiaj mam dostać wieści z nowego domu

.

To ci wiadomość! :ok:

Też jestem ciekawa wieści

Widziałam na fb! :dance:

Zoe! Taka była maleńka brunatna kuleczka. Niech jej się wiedzie

.

luelko kochana, jak się ma Loa?

To ja w imieniu Stachurki przekażę, co u Loi. Ostatnio kota miała znowu załamanie stanu zdrowia - te objawy co zwykle, wyglądające na tyle poważnie, że Ania rozważała jednak podanie kolejny raz sterydu. Okazało się jednak, że udało się kotę wyprowadzić z tego stanu po prostu dietą - kota dostaje teraz codziennie gotowanego indyka z gotowaną marchewką i siemieniem lnianym. I przynosi to zupełnie dobre rezultaty! To bardzo ważne, zwłaszcza ze względu na to, że nerki Loi nie pracują najlepiej.

Poza tym Ania opowiadała mi, że miała ostatnio "włam" do indyka

. Zostawiła, wychodząc z domu, w garnku ugotowanego indyka i marchewkę, przykryte przykrywką. Uprzytomniła to sobie dopiero poza domem, więc wracając spodziewała się zastać pół kuchni w indyku, wodzie spod indyka etc.

Gdzieżby tam. Owszem, indyka nie było w garnku - ale grzeczne koty zostawiły nawet przykrywkę na garnku, tylko odwróconą do góry nogami

.

Fundacja PJD, Vegas ma swój dom! :-)

Kto przegląda forum