Bobik i Antonetta

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw kwi 14, 2011 10:13 Re: Bobik i Antonetta

O kurczę, jaki wyjazd! Nie byłabym w stanie rozstać się z tym, co kocham tu, na miejscu... Masz siłę :)

edit: siłĘ, nie siłE 8O
Ostatnio edytowano Czw kwi 14, 2011 13:50 przez Pasibrzucha, łącznie edytowano 2 razy

Pasibrzucha

 
Posty: 4561
Od: Sob lis 06, 2010 10:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 14, 2011 12:11 Re: Bobik i Antonetta

Nie mam wyboru. O to właśnie się rozchodzi, że nie mam żadnego wyboru.
Zostaje mi praca na cały etat w supermarkecie a to nie jest szczyt moich ambicji.
Albo właśnie wyjazd, żeby zarobić na studia, jest ciężko, moi rodzicie pracują ale nie zarabiają aż tyle, żeby mnie utrzymać na studiach. Chcę ich odciążyć od tego, żeby nie musieli mieć zmartwień. Po za tym są młodzi im też się należy coś od życia, jakieś wakacje czy wyjazd gdzieś. Dlaczego wszystko co zarobią ma pójść na mnie? Owszem jakaś drobna pomoc czy coś to ok. Ale duma nie pozwala mi wszystkiego od nich brać :)

Już 3 rok jadę do pracy tam. Za te pieniądze co zarobiłam w zeszłym roku to kupiłam sobie nowy komputer, biurko, krzesło, łóżko. Kota :) miałam na to, żeby go leczyć, żeby kupić mu suplementy od razu, na wiele rzeczy :)
Wiem, że będę za nim szalenie tęsknić ale wiem też, że on przyzwyczai się do mojej nieobecności bo koty przecież takie są :) Zostanie w dobrych rękach i będzie mu dobrze :)

Po za tym sliver tak się tylko mówi, że ja bym nigdy to czy tamto, też tak mówiłam rok temu ale sytuacja tego wymaga. Jestem dorosła i nie mogę żyć cały czas na garnuszku rodziców bo właśnie duma mi nie pozwala i to, że musiałabym wielu rzeczy sobie odmawiać albo odkładać na bliżej nieokreślony czas. No i jestem sama, nie ma nikogo kto by mnie wspierał :)

Na studia to chciałam pójść na filologie polską z językiem migowym albo matematykę. Bo ze mną to jest takie pół na pół. Umysł ścisły i humanistyczny :) Jestem córką osób niepełnosprawnych więc język migowy umiem i chciałabym pracować społecznie albo w szkole dla osób niesłyszących i niedosłyszących :)

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

Post » Czw kwi 14, 2011 13:56 Re: Bobik i Antonetta

Wspaniałe masz podejście :) Masz rodzeństwo?
Jeździsz do jakiejś umówionej wcześniej pracy, czy szukasz czegoś na miejscu?

Pasibrzucha

 
Posty: 4561
Od: Sob lis 06, 2010 10:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 14, 2011 14:30 Re: Bobik i Antonetta

Brawo Antonetka, jestes odpowiedzialna osoba,tylko sie nie zatrac. Praca w markecie to z pewnoscia nic wielkiego, ale jak jest to juz duzo. :ok: :ok: Rozumiem, ze jedziesz na jakas fajna fuszke? :D
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Czw kwi 14, 2011 14:45 Re: Bobik i Antonetta

Wyjazd jakoś przeżyjesz bez Bobika, choć będziesz tęsknić. Ale na Twoim miejscu dobrze bym sprawdziła czy na studia nie da się wziąć kota :wink: nie wiem jak to w akademikach jest, ale zawsze możesz wynająć pokój w mieszkaniu studenckim, a jak trafisz na fajnych ludzi to się zgodzą, a potem będę rozpieszczać Bobika. Jak się dobrze pokombinuje to się da.
Ja z braku wyboru pracuje właśnie w supermarkecie :? raz w życiu byłam prawie 3 miesiące w pracy za granicą. Do przeżycia, ale źle mi było. Teraz nie umiałabym zostawić swojego H i koty i wyjechać. Już wolę ten supermarket, po którym wracam do swojego domku, do bliskich i nie umieram z samotności za granicą. Ale każdy jest inny.
Ale jak wyjeżdżam do rodziców to bardziej tęsknie za kotami niż za facetem :P :lol:
Obrazek

Obrazek

shalom

 
Posty: 6820
Od: Pon wrz 06, 2010 22:14
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 14, 2011 17:27 Re: Bobik i Antonetta

Pasibrzucha pisze:Wspaniałe masz podejście :) Masz rodzeństwo?
Jeździsz do jakiejś umówionej wcześniej pracy, czy szukasz czegoś na miejscu?


Nie, jestem jedynaczką, co nie zmienia faktu, że w obecnych czasach jest nam ciężko. Chcę być samodzielna. A pracę już mam zaklepaną, jadę tam bo już byłam 2 razy i było w porządku :) Jak za 4 miesiące to kasę też przywiozłam fajną więc myślę, że w tym roku też będzie ok :)

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

Post » Czw kwi 14, 2011 17:30 Re: Bobik i Antonetta

kalair pisze:Brawo Antonetka, jestes odpowiedzialna osoba,tylko sie nie zatrac. Praca w markecie to z pewnoscia nic wielkiego, ale jak jest to juz duzo. :ok: :ok: Rozumiem, ze jedziesz na jakas fajna fuszke? :D


Wiem, że to nie hańba czy coś w tym stylu. Raczej chodziło mi o wyrzeczenia, które by były jakieś na pewno. Nie jestem osobą, która na zakup nowego krzesła musiałaby odkładać rok czasu bo nie ma z czego za bardzo. Ja się dokładałam do rachunków co miesiąc (teraz już nie bo mi brakło kasy :D) więc szło to szybko :)
Praca jak praca, zwykła sezonowa praca w Anglii przy truskawkach. Akurat ja nie zbieram tylko pakuję :)

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

Post » Czw kwi 14, 2011 17:35 Re: Bobik i Antonetta

shalom pisze:Wyjazd jakoś przeżyjesz bez Bobika, choć będziesz tęsknić. Ale na Twoim miejscu dobrze bym sprawdziła czy na studia nie da się wziąć kota :wink: nie wiem jak to w akademikach jest, ale zawsze możesz wynająć pokój w mieszkaniu studenckim, a jak trafisz na fajnych ludzi to się zgodzą, a potem będę rozpieszczać Bobika. Jak się dobrze pokombinuje to się da.
Ja z braku wyboru pracuje właśnie w supermarkecie :? raz w życiu byłam prawie 3 miesiące w pracy za granicą. Do przeżycia, ale źle mi było. Teraz nie umiałabym zostawić swojego H i koty i wyjechać. Już wolę ten supermarket, po którym wracam do swojego domku, do bliskich i nie umieram z samotności za granicą. Ale każdy jest inny.
Ale jak wyjeżdżam do rodziców to bardziej tęsknie za kotami niż za facetem :P :lol:


Ja jeszcze nie sprawdzałam za bardzo, kombinować na pewno będę ale dopiero w drugim roku bo sądzę, że z miejsca dostane akademik. Nie byłam na tej uczelni bo mam do niej dość daleko. Ja jestem z Podkarpacia, prawie graniczę z Ukrainą, do Medyki (przejścia granicznego) mam 10 km a uczelnia jest nad Warszawą, nie mogą sobie nazwy miasta przypomnieć :D wyleciała mi z głowy :)
Ty masz studia i masz w ogóle szczęście, że przy dziennych studiach możesz jeszcze pracować. I ja nie mówiłam, że to jakieś hańbiące czy coś, na dorobienie jest w porządku ale już praca na stałe to mało ciekawe zajęcie. Sama widzisz po sobie jak ona Cię męczy, że nie chodzisz do niej z uśmiechem na twarzy, jedynie masz jakąś wdzięczność, że jest i jakby się pojawiło coś innego to byś bez wahania zmieniła ją :)
2 lata temu byłam tam z moim ówczesnym chłopakiem i rok temu też. W tym roku będę sama ale on tam też będzie i jako przyjaciel na pewno będzie mnie wspierał :) Rozstaliśmy się w przyjacielskich stosunkach i myślę, że jakoś to będzie. Po za tym uważam, że będę bardziej tęsknić za kotem niż za ludźmi :)

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

Post » Czw kwi 14, 2011 19:50 Re: Bobik i Antonetta

No, ja też nie chcę zostać w tej pracy na stałe. Więc doskonale Cię rozumiem. A to że jakoś godzę studia dzienne z nią to kwestia wielu wyrzeczeń, organizacji no i konieczności. Żeby było zabawniej to u nas na roku więcej studentów dziennych pracuje na pół etatu niż tych wieczorowych.
Jesteś z gór? :D kocham góry, a skąd dokładnie jeśli można spytać? a bliżej domu nie masz podobnej szkoły?
Obrazek

Obrazek

shalom

 
Posty: 6820
Od: Pon wrz 06, 2010 22:14
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 14, 2011 20:49 Re: Bobik i Antonetta

shalom pisze:No, ja też nie chcę zostać w tej pracy na stałe. Więc doskonale Cię rozumiem. A to że jakoś godzę studia dzienne z nią to kwestia wielu wyrzeczeń, organizacji no i konieczności. Żeby było zabawniej to u nas na roku więcej studentów dziennych pracuje na pół etatu niż tych wieczorowych.
Jesteś z gór? :D kocham góry, a skąd dokładnie jeśli można spytać? a bliżej domu nie masz podobnej szkoły?


No właśnie może to zależy od tego, że tych którzy są na wieczorowych stać na te studia bo wyjazdy? Są różne sytuacje więc nie ma co się zastanawiać :) Ja Ci powiem szczerze, że wole harować te 4 miesiące i resztę czasu mieć luzu niż tak się męczyć jak Ty. Kwestia wygody :) a ja należę do osób wygodnych ;)
No ja mieszkam w Przemyślu więc raczej u mnie nie ma gór. Ale mam blisko do Bieszczad, Solina czy Ustrzyki Dolne. W porównaniu z Tatrami to są maleńkie pagórki :)
To jest szkoła chyba jedna z dwóch takich w Polsce, specjalnie dla osób, którzy chcą pracować z uczniami niepełnosprawnymi. I nie ma takiej bliżej mojego domu, mogłabym pójść na filologię czy matematykę w Rzeszowie czy Kraków, Jarosław no ale to właśnie chodzi o to, żeby mnie nauczyli pracy z takimi uczniami niesłyszącymi czy niedosłyszącymi.
To jest zupełnie inny świat niż w szkole masowej dla 'zwykłych' uczniów.
Trzeba mieć dużo cierpliwości, żeby takiemu wytłumaczyć pewne zawiłości języka polskiego.

Opowiem wam taką małą ciekawostkę. Byłam kiedyś na kursie dla dzieci osób niesłyszących. Moja matka słyszy słabo, nosi aparat i jako tako się z nią porozumiewam bez języka migowego. Jeśli chodzi o urzędy czy inne takie to ona sobie poradzi bo coś tam słyszy. Z kolei mój tato nie słyszy w ogóle. Kiedyś za młodu bardzo denerwowało mnie to, że muszę mu tak wszystko dokładnie tłumaczyć, dla mnie dziecka słyszącego to było takie normalne i naturalne! Dziś mi jest wstyd, że go tak traktowałam, mam łzy kiedy o tym piszę. Ale wtedy tak mnie wkurzało to, że czegoś nie rozumie, coś tak prostego i naturalnego dla osób słyszących. Ale jak wytłumaczyć takiej osobie, która zna bardzo wąski zakres słów wiele spraw? My słyszący normalnie szukamy różnych sposobów, używamy różnych słów i jakoś zawsze dochodzimy do porozumienia. Dla mojego ojca słowo takie jak 'drzewo genealogiczne' czy 'perypetie' to jak słowo z kosmosu! Podaję tu proste przykłady, dla mnie proste a dla niego stwarzające problemy w zrozumieniu czegoś.
No i na tym kursie była taka babka, która wytłumaczyła mi, że osoby niesłyszące w ogóle nie słyszą przecież jak to słowo brzmi, dla niego nie ma znaczenia żadna odmiana, że nauczyć się tego wszystkiego to jak dla nas chiński czy japoński. Sprawia wiele trudności. Do tej pory wyrzucam sobie, że byłam taką głupią i niezrozumiałą córką :(

Dlatego chcę iść na takie studia, chcę pracować z taką młodzieżą, chcę dokształcać osoby słyszące. Chciałabym choćby pracować jako tłumacz (tu już społecznie) w banku czy na rozprawie w sądzie.

No ale się rozpisałam :) Ale korzystam z każdej okazji, żeby inni mogli zrozumieć świat głuchych :)

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

Post » Czw kwi 14, 2011 20:53 Re: Bobik i Antonetta

:D :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Czw kwi 14, 2011 21:00 Re: Bobik i Antonetta

pełna szacunku jestem, powodzenia!!
wiem jak to jest z takimi wyjazdami. ja 3 razy wyjeżdzałam nad morze do pracy. było ok.
ale nie mialam kotow jeszcze:)
o paranojo! to tam sie kotami "zaraziłam"!
Obrazek Obrazek

sliver_87

 
Posty: 4052
Od: Nie wrz 05, 2010 12:19
Lokalizacja: Rybnik

Post » Czw kwi 14, 2011 21:03 Re: Bobik i Antonetta

sliver_87 pisze:pełna szacunku jestem, powodzenia!!
wiem jak to jest z takimi wyjazdami. ja 3 razy wyjeżdzałam nad morze do pracy. było ok.
ale nie mialam kotow jeszcze:)
o paranojo! to tam sie kotami "zaraziłam"!


Ja kotami byłam zarażona od małego ;) Uwielbiałam wszystkie koty mojej babci na wsi. No ale mama nie dała się przekonać na własnego w naszym domu ;) Minęło 22!! lata i w końcu dopięłam swego :)
Ona go uwielbia, nie mówiąc o ojcu ;) Tylko żal mi jest, że nie słyszy jak miauczy :(

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

Post » Czw kwi 14, 2011 21:07 Re: Bobik i Antonetta

Rozpisuj się tak częściej! Wspaniale się Ciebie czyta, a sama opowieść chwyta za serce :)
Antonetto, dużo ciepłych myśli Ci wysyłam :)

Pasibrzucha

 
Posty: 4561
Od: Sob lis 06, 2010 10:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 14, 2011 21:15 Re: Bobik i Antonetta

Pasibrzucha pisze:Rozpisuj się tak częściej! Wspaniale się Ciebie czyta, a sama opowieść chwyta za serce :)
Antonetto, dużo ciepłych myśli Ci wysyłam :)


:oops: :oops: :oops:
Dziękuję bardzo. Wcześniej nie miałam serca do tego wątku ;) Mam nadzieję, że będę mieć o czym tu pisać jak wyjadę choć nie będę mieć na to tyle czasu jak teraz.
A opowieść powinna chwytać za serce, bo chodzi o to, żeby coraz więcej osób rozumiało inne światy, nie tylko te do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

Na tym kursie były ze mną jeszcze 4 osoby, które znałam bo głusi mają swój związek i takie spotkania co tydzień regularnie w niedziele (przynajmniej w moim mieście). No i te 3 osoby to działają, jedna starsza ode mnie o 4 lata, właśnie skończyła podobne studia, tylko bardziej takie społeczne (nie pamiętam już dokładnie jakie) i pomaga głuchym załatwiać różne sprawy. Jedna jest tłumaczem w muzeum, oprowadza takie grupy osób po muzeum i tłumaczy :) Fajne jest to, że ją zatrudnili, przestawiła historię głuchych dyrektorowi muzeum i on zrozumiał i pomaga jak może :) Organizuje jakieś akcje czy różne takie festyny, zbierające na różne cele dla głuchych, wycieczki czy różne kolonie dla dzieci :)
No a ten rodzynek to nie wykazał się zrozumieniem. Traktuje rodziców gorzej niż śmieci. I oni cierpią bo nie mają w nim oparcia :( Smutne są takie historie ale właśnie zdarzają się :( najgorzej jak właśnie w rodzinie dzieje się coś takiego :(
I znów się rozpisałam? :)

Antonetta

 
Posty: 296
Od: Pt sty 14, 2011 22:44

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 57 gości