
Wczoraj już nie pisałam, bo powrocie do domu musiałam pojechać z Józiem (chyba tak będzie miał na imię rudzielec) do lecznicy. Łapka bardzo spuchła

Nie wiadomo dlaczego łapa tak się zachowała, ale na wszelki wypadek nie mamy zakładać opatrunku żeby nic nie uwierało, nie uciskało naczyń. W tej sytuacji Józio wylądował w kołnierzu, co znosi z godnością



W tej chwili mamy się skupić na zagojeniu rany. Potem będą podejmowane kolejne kroki. Jeśli łapka nie obumrze, kocia czeka skomplikowana operacja (artrodeza czyli usztywnienie). Absolutną ostatecznością jest amputacja (w przypadku obumarcia łapy), ale wet jest dobrej myśli

W wyniku urazu rudzielec najprawdopodobniej stracił prostowniki, poza tym oczywiście uszkodzone są nerwy (ale czucie głębokie jest!!!) i stąd bezwład kończyny.
Kontynuuję podawanie Ceporexu oraz Nivalinu. Jutro wybieramy się na kontrolę.
Kiedy kocio do mnie przyjechał, strasznie mu brzuszek zastrajkował (stres, zmiana diety - w lecznicy jadł tylko suchą karmę). Byliśmy w sobotę u weta, który mnie uspokoił, dał zastrzyczek i zalecił RC Intestinal. Jelitka się uspokoiły, ale Józinek cały czas jest na Intestinalu (suche zjada w ostateczności, ale saszetki wprost uwielbia


A poza tym, muszę Wam napisać, że Józinek jest przesłodkim i przeuroczym chłopięciem





Kama, nic się nie martw - ja nie zdecydowałam się na zabranie rudego dlatego, że miał deklarację finansowania leczenia. Oczywiście pomoc ogromnie się przyda, zwłaszcza, że operacja pewnie będzie kosztowna. Jeśli uda Wam się na nią zebrać środki to naprawdę będzie cudownie. Ale ja się opiekuję Józiem i nie wyobrażam sobie żebym miała wszystkie wydatki na Was zwalać. Jesteście niedużą, niedawno powstałą fundacją, która ma mnóstwo podopiecznych i domyślam się jak jest ciężko. Zajmujecie się głównie psami, a bez wahania uratowaliście Józia!!! Za co bardzo, bardzo Wam dziękuję

A teraz dla wszystkich Cioteczek pozdrowienia od naszego kwiatuszka

Uploaded with ImageShack.us
Lanua



