O matko aż drżę z emocji... Tyle dni bez żadnego odzewu... I nagle telefon od Pani z ul. Sterniczej. Widziała naszą kotkę. To raczej na pewno ona - ponoć widziana kotka była niebieska, z białym z przodu, niewielka... Wszystko się zgadza!
Poniżej wklejam mapkę. Żółtym kółkiem zaznaczyłam dom teściów, z którego uciekła kotka, a zielonym dom, z którego był telefon. Ulicami to spory kawałek, ale tyłem po ogródkach to tylko jakieś 200m!

Niestety, z Panią rozmawiał TŻ bo jego numer jest na ogłoszeniu i nie dowiedział się dokładnie wszystkiego. Wspomniał o klatce, ale Pani ma psa i dwa koty i nie chce żeby to one się złapały. Kotka ponoć czmychnęła, gdy pani usiłowała do niej podejść, na działkę sąsiada. Ten sąsiad nie ma psów i pani ma z nim porozmawiać jutro i oddzwonić do TŻ. Ale nie będę czekać - pojadę tam jutro z rana, na szczęście akurat mam wolne w pacy i sama się zorientuję co i jak, gdzie można postawić klatkę.
Klatka póki co została przestawiona na sam tył ogródka odziców TŻ - nie mam pojęcia po jakim obszarze porusza się kotka, ale wygląda to nieźle - ten trójkąt pomiędzy widocznymi na zdjęciu ulicami jest stosunkowo bezpieczny. Po drugiej stronie ulicy przy któej jest dom teściów jest budowa...
Ehhh, no jakieś światełko w tunelu się pojawiło!