Mam klatkę, dzięki Jana!
Koteczka uciekła od rodziców mojego TŻ. Była taka śliczna, kochana, srebna- whiskasowa, myślałam, że znalazłam jej wspaniały dom, cieszyłam się, że to taki dom, w któym będę ją odwiedzać, że będę miała z nią kontakt. Trafiłą tam razem z siostrzyczką, więc generalnie wydawałoby się że o szczęśliwszej adopcji trudno marzyć.
Niestety, przedwczoraj kotka uciekła. Obie kotki miały być dzisiaj sterylizowane. Już były po badaniach, wizycie przygotowawczej. Potem srebrna kotka dostała rujki, mieliśmy przekładać wizytę, to ja całą tą sterylizację organizowałam, chciałam dopilnować... I wtedy ktoś w domu nie domknął drzwi na taras. I wieczorem się zorientowali, że kota nie ma. No brak mi słów. Jestem wściekła, rozżalona, a już najbardziej na to, że oni wcale jej nie szukają. Obeszli dom dwa razy naokoło, zapytali dwóch sąsiadów czy nie widzieli kotki i myślą generalnie, że kotka jak zgłodnieje to wróci... Biedactwo

Ona nigdy wcześnie nie wychodziła z tego domu. Nie zna ogródka, nie zna okolicy. Zew natury ją wezwał a teraz już nie umie wrócić, tak myślę...
No więc wzięłam się za szukanie. TŻ rozwiesił ogłoszenia, wczoraj wrzuciliśmy ulotki do skrzynek na listy domków na wszystkich sąsiednich ulicach. Może ktoś ją zobaczy, będzie wiadomo gdzie przebywa... Ona nie podejdzie do obcego. Myślę, że strasznie się musi bać i siedzi gdzieś schowana. To teren straszny do poszukiwań, ale z drugiej strony pocieszam się, że może nie bardzo niebezpieczny dla kota. To Jelonki, ulica Gabriela i okolice, czyli stare i nowe domki jednorodzinne. Są ze dwa w budowie, są pustostany, rudery. Niektóre mają piękne ogródki, a na niektórych podwórkach piętrzą się stosy gratów, desek, żelastwa w stosach, w różnych zakamarkach. Wszędzie krzaki, zarośla. Kicia ma się gdzie schować i ciężko mówić o jakimkolwiek szukaniu jej... To jest awykonalne, gdy nie ma żadnego punktu zaczepienia. Chodziliśmy, zaglądaliśmy przez płoty, ale nigdzie jej nie widać... Wczoraj jeszcze taki wiał wiatr, że nic nie było słychać, choćby nawet miauczała gdzieś bidulka...
Kotów jest w okolicy dużo, ludzie wystawiają miseczki, myślę że mała do jedzenia coś sobie znajdzie, o ile nie siedzi w jakiejś dziurze i strasznie nie boi się wyjść... A i tak może być. Klatkę łapkę na razie zastawiliśmy w ogródku rodziców, ale przede wszystkim czekamy na wieści od sąsiadów - w ogłoszeniu i ulotce podkreśliłam, że proszę o kontakt wszystkich, którzy widzieli kotkę... Jest o tyle dobrze, że ona jest bardzo charakterystyczna. Z drugiej strony ładna i ktoś może chcieć ją sobie przygarnąć... No póki co czekamy. Jak się okaże, że ktoś ją widział to wtedy poprosimy o umożliwienie zastawienia klatki u niego w ogrodzie... tylko niech ktoś się odezwie. Ulotki wrzucaliśmy wczoraj późno wieczorem, ludzie pewnie wyjmą je ze skyrznek dopiero dzisiaj po powrocie z pracy.
Ehhh, strasznie jest mi przykro

Taka bezsilność mnie ogarnia...