Tydzień temu zamierzałam złapać malutką, szczuplutką, czarną kotką w bardzo zaawansowanej ciąży i z zaropiałym jednym okiem.
Widziałam ją w ciągu ostatnich miesięcy trzy razy: dość dawno to chyba ona mignęła z daleka w piwnicy (coś bardzo szczuplutkiego z ciut wystającym brzuszkiem). W ubiegłym tygodniu dwa razy widziałam ją w samo południe w łatwo dostępnym miejscu wygrzewającą się na słoneczku. Mimo tego zaropienia miała apetyt, więc myślałam, że pójdzie łatwo. Niestety pogoda się zepsuła i kotka więcej się tam nie pokazała. W ogóle nie była więcej widziana...Jeden pan piwosz mówił, że widział przedwczoraj jak wchodziła do piwnicy, ale ludziom mylą się czarne koty (nawet paniom regularnie je odwiedzającym). Mam jednak nadzieję, że jeszcze żyje...(Te szczupłe, małe czarne koty są niesłychanie żywotne i dzielne.)
Nastawiłam łapkę w piwnicy
i złapała się chyba najmłodsza ubiegłoroczna córka Queen (siedmiomiesięczna).Za młoda na sterylizację(nie miała rujki, tak jak i jej siostra Królewna (są bardzo podobne!).
Lekarz orzekł, że jest to kot całkowicie pozbawiony agresji i zalecił na razie tylko oswajanie.
Jak miała ok 3 m to dość często jadła w piwnicy w mojej obecności-ale jednak nigdy nie była dotykana. Na podwórze wychodziła chyba tylko w nocy.
Jest dzika.
Rozpoczęłam jej oswajanie zgodnie z radą jaką kiedyś znalazłam w internecie. Umieściłam jej klatkę w moim salonie

). Wokół niej toczy się codzienne domowe życie kotów i ludzi.