elza pisze:A nie polecam też wkładania palca do pyska takim pacjentom jak Miszka czy Blue

Wiec dlatego piszę o naciśnięciu na policzek... Kot nie ugryzie swojego policzka. A rozlużniony wręcz ziewa , lub otwiera szeroko bo palec mu przeszkadza. A nasze nieporanione ręce przydadzą sie do następnych tabletek...
to dobre o ile kot nie rzuca się od razu na zbliżającą się rękę z zębami. Bo nawet zawinięty w kokon ma jednak odrobina możliwości manewrowania łebkiem. I nei mówię o dzikim kocie, oswojone też tak potrafią.
Mialam raz kocura z jaskra = konieczność zakraplania. Kocur był wielki i bardzo silny. Zawijało się go w kokon, głowę odchylało za skórę na karku by nawet nie podstawiać rąk pod zęby i od góry, od tyłu celowało kroplami. I wierzcie mi, ze tak trzymany, zawinięty, potrafił się tak gwałtownie rzucić, szarpnąć głową, że w najlepszym wypadku serce stawało (mnie), a bywało, ze się jego czaszką w swoją szczękę obrywało. Bardzo bolesne... Po takiej akcji ręce mi się trzęsły i miałam ochotę się rozpłakać... głównie dlatego, ze mi nerwy długofalowo przy nim siadały, jednorazowa taka akcja może być i zabawna

Ale 2-3 razy dziennie przez iles tygodni....
I takiemu kotu podanie tabletki to ryzyko pogryzienia palców do kości... A sukces to czysty przypadek
