Zjawiłam się tu szukając swojej zaginionej kici i zostałam.
Maśki dalej szukam.
Jako rekompensatę za swoją niewiedzę, nieświadomość , postanowiłam zostać DT.
Zaczęło się od jednego tymczasika w 2008r. .
Później kolejne i tak z roku na rok więcej, aż doszło do 16 plus dwie rezydentki

Za nic nie oddałabym tych poranków, czy nieprzespanych nocy

Na samym początku z przerażeniem obserwowałam co kociątka potrafią wyczyniać.
Wachlarz ich umiejętności , zwłaszcza w skojarzeniu grupowym, potrafi porazić niejednego, nawet największego kociarza

Za każdym razem potrafią zaskoczyć, co roku w pamięć zapadają następne historyjki

Najbardziej lubię poranki , kiedy otwieram oczy.
Momentami aż się boję, bo nigdy nie wiem co zastanę.
Czasem obudzę się w śnieżnej zamieci poszatkowanego papieru toaletowego , innym razem w zamieci żwirku we włosach, pościeli, bywało że i z bryłkami węgla .
Widok mojej twarzy w lustrze po takim poranku


Nie wiem co takiego było w tym węglu , że wyciąganie tych bryłek i turlanie po świeżutko umytej podłodze było takie super...chyba moja mina mówiąca " ok , nie wygram z nimi " .
Dyndanie na firankach , które po każdym takim tarzanowaniu skracałam, a były do podłogi, teraz do 1/3 okna...
Wyścigi po mieszkaniu, desantowanie lamp, doniczek z kwiatkami, kubków, szklanek, telefonów ...
Jak się zmęczą to się gdzieś zaszyją...
Nigdy nie zapomnę momentu , kiedy nastawiałam pranie, wsypałam proszek, ustawiłam program i zamknęłam wieko pralki, już miałam ją właczyć, gdy przypomniały mi się oczy wpatrzone we mnie przy zamykaniu... po otwarciu zobaczyłam bardzo zniesmaczone oczka , bo przeszkadzam w relaksowaniu... teraz zawsze przed włączeniem prania sprawdzam liczebność footer i dopiero wtedy włączam pralkę

Pobudki w nocy, bo coś przegalopowało po mnie ...coś...stado rozbrykanych kociąt z pazurami w gotowości do różnorakich poprawek kosmetycznych twarzy

Jeszcze mnie dziwi moment , kiedy z ledwo otwartymi oczętami zmierzam do łazienki pod prysznic , by zastać tam jakiegoś kociastego załatwiającego swoje potrzeby w brodziku... spoglądającego na mnie z równie nieprzytomnie zaskoczoną miną.
Poranki , kiedy po powieszeniu prania znajduję je całe na podłodze umemłane w żwirku...a jak już znalazł się tam żwirek, to jak jest żwirek równa się kuweta...
Pomoc w suszeniu prania , bo jak się nim tak powachluje to szybciej wyschnie, a jak takie mokre spadnie na podłogę, to jeszcze można troszkę pofroterować i pomóc pańci w utrzymaniu czystości...3letnia pralka ma przebieg jak 8letnia...
Jak tu pospać , kiedy budzą mnie kocie wąsy smerające mnie po twarzy albo ostre mleczaki na wardze czy uszach, bo kitecki głodne są...nie ważne , że jest 5.00 rano, ciemno za oknem.
Poranki , kiedy po założeniu papci , myślę że wlazłam w kałużę, bo rezydentka mi je ochrzciła...
Pomoc w nauce, czyli posegregowanie po podłodze notatek , które skrzętnie układałam wg ponumerowanych stron...
Kwiatka nie mam w mieszkaniu żadnego, nie uchował się, bo nikt by nie przeżył tak częstych skoków... zwłaszcza z najwyższej szafki, gdzie się umieściło kwiatka w nadziei , że ujdzie z życiem...potrafią wyprowadzić z błędu

Potrafią wychować.
Nie schowasz butów do szafki , to Minia rezydentka zafunduje im oczyszczającą urynoterapię.
Nie pościelisz łóżka, wrócisz do wodnego łóżka z opcją mokrych okładów, jeżeli się nie zorientujesz w porę... czasem możemy się poczuć jak zalewana torebka herbaty, jak jest ciepło to fajnie, jeszcze się śpi, gorzej jak już będzie zimno i jest 3.00 w nocy i to nie pierwsza taka herbatka i nie ma już suchego koca, prześcieradła...wszystko mokre...
Kotki potrafią się też dzielić...czasem tym co kryją w sobie, nachyliwszy się nad niczego niespodziewającym się śpiącym i obudzić odgłosem pawikowania... najszybsza pobudka jaka tylko moze być!
Czasem upolują robala i przyniosą...do łóżka, budzi się taka zaspana pańcia a tu robal na poduszce... drugiego odkrywam we włosach przy porannym szczotkowaniu...
Rozkoszne maluchy, przebierające ledwo skoordynowanymi łapkami , galopujące czy bijące się o cycka , przepychając się wśród pisków i wrzasków, odgłosów ciumkania reszty


Posiadają umiejętności sekretarki – piszą, drukują, skanują, ba nawet potrafią kasować pliki...czasem ważne... wyłączyć komputer też nie problem. Zrobić spięcie w instalacji elektrycznej zalewając listwę zasilającą, też nie problem!
Notoryczne zamachy na modem, bo pańcia za dużo siedzi przy komputerze i trzeba jej odwyk zrobić...
Jak nie słyszy co do niej miauczą footerka , a pańcia akutrat ma słuchawki w uszach, bo koteczki tak demolują i biegają , że absolutnie nic nie słuchać...to przy najbliższej okazji uśmiercają słuchawki... i tak przychodzi pańcia do komputerka zakłada słuchawki , przerobione na zatyczki z dyndającymi kabelkami...
Wszystko


Przedstawię swój Kociniec



1.Minia.


Ma niecałe 12 lat, mały terrorysta.
Zajwiła się pod naszymi drzwiami we wrześniu 1999roku.
Chora,bo przewlekłym zapaleniem jelita, z wynicowaną pupą, odwodniona, z gorączką i brudna.
Była takim brudasem, że dopiero po drugim myciu się okazało , że ma białe skarpetki i krawat.
Uczyłam się wtedy hiszpańskiego i namiętnie oglądałam serial "Zbuntowany Anioł" i panienka , znaczyło Michita (nie wiem czy dobrze piszę) , a miała takie panienkowate zachowania i tak dostała na imię


Wyleczyliśmy ją, trochę to trwało, ale jest z nami

Długie lata była jedynaczką, teraz musi się nami dzielić z innymi

Od lipca tego roku mieszka ze mną i "kocha" tymczasy, bo dostała nawet laktacji i karmi 5tkę maluchów.
2. Maśka


Wyjechałam na studia i chciałam mieć z kim spać, a mama nie chciała mi oddać Mini.
Długo szukałam, wreszcie trafiłam na ogłoszenie o kociętach, zadzwoniłam.
Okazało się , że kociąt już nie ma, są we własnych domach, ale kotka jest znowu w ciąży więc jak się urodzi dziewczynka to będzie moja.
Urodziła się tylko jedna laska 1.03.2007.
Kot podróżnik, już w drodze autobusem spokój był tylko wtedy kiedy mogła patrzeć przez okno

Z racji wczesnej separacji od reszty rodzeństwa Maśku był agresywny, drapała , gryzła, skakała na moją głowę z pazurami, na mnie...
Stąd jej imię Maśka to zdrobnienie od Masakra

Myśleliśmy ,że sterylizacja ją uspokoi...była sterylizowana przed 1 rują...niestety, nie pomogło.
Wreszcie uciekła przez lufcik i tak zaczęło się jej wychodzenie.
Maśku się uspokoił, socjalizowała się z kotami z podwórka...
Aż zaginęła...
Szukam i szukać będę.
3.Mućka.


Byłam na imprezie i wracałam z niej, wczesnym,ciemnym,październikowym rankiem roku 2007.
Lało koszmarnie.
Usłyszałam ciche "miau" . Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać.
Miaukolenie wydobywało się z gąszczu krzaków i tam się skierowałam.
Moim oczom ukazał się zmoknięty szkielecik.
Wracałam ze współlokatorką i stwierdziłyśmy , że bierzemy - ona też kociara

I tak zamiast wrócić z imprezy z nr telefonu do jakiegoś przystojniaka wróciłam z kotem

Nie żałuję

Mała miała takie KK, że po kichnięciu zostawała na ścianie tapeta strukturalna.
Chuda i zarobaczona tak , że ledwo żyła. Pchły jak czołgi.
Długo się nią nie nacieszyłam, bo przyjechała mama i ją zabrała, bo Minia czuła się samotnie.
Odpchliliśmy , odrobaczaliśmy i odrobaczaliśmy...zdążyła zarazić wszystkie koty...kataru pozbywaliśmy się równie długo.
Apetyt jej dopisywał, odkurzała niesamowicie , jadła wszystko.
Śmiesznie wyglądała , wielki napchany brzuch i chude łapiny... wyglądała jak krówka i tak dostała na imię Mućka

Mieszka z moją mamą, bo nie bardzo się dogadywała z tymczasami, bardzo się stresowała.
Teraz jest szczęśliwą , pieszczotliwą jedynaczką .
4.Tinka


Przywiozła mi ją Maria z. od nas z forum, na tymczas.
Tinka miała ciężki KK, po nim zostało zamglone , łzawiące oczko. Widzi na nie, ale przez mgłę.
Była niesamowicie odwodniona, tak że po pociągnięciu za skórę ,zostawała płetwa.
Krzyczała , potrafiła na jedym wdechu z dobrą minutę miaukolić...prawie śpiewała, że lubię Tinę Turner

Tinek była bardzo niedożywiona, jako jedyna przeżyła z 7mki kociąt.
Długo się leczyliśmy.
Jeszcze dłużej uczyliśmy się kuwetkowania.
W miedzyczasie Tina płatała różne figle. Te,które zapadły nam głęboko w pamięć, to gra w kręgle kociętami.
Tina rozpędzała się w 5tkę kociąt i wyjeżdżała na którymś z nich

Czy WC-kotek

Rano obudziło na przeraźliwe miauczenie.
Spanikowana zaczęłam biegać po mieszkaniu i szukać... wreszcie zajrzałam do łazienki .
Z muszli klozetowej wystawała mokra główka, wyjąca .
Pierwsze co zrobiłam , to się rozesmiałam, przybiegł TŻ i razem staliśmy przez chwilkę i się śmialiśmy

Wyciągnęliśmy topielca , wykąpaliśmy i wysuszyliśmy

Samodzielnego jedzenia nauczył ją mój TŻ. Zostawiłam go z nią i pojechałam, miał jej dać jeść jak zgłodnieje

Między nimi stworzyła się wtedy więź, na tyle silna, że Tina wracała dwa razy z adopcji, chyba celowo

I postanowiliśmy ją zatrzymać.
Małego urwisa, który zawsze wszędzie musi wsadzić łba gdzie się da.
Pomysłowa jest , tego jej nie mogę odmówić.
O wcześniejszych zmaganiach w tym roku i poprzednim :
viewtopic.php?f=1&t=111218&start=0
viewtopic.php?f=1&t=117197&start=0
Tymczasy :
1.Pomcia na wolności
2.Rea szuka domu
3.Wiktor w DS
4.Wituś w DS
5.Zohan - na wolności
6.Zytka - na wolności
7.Alva - DT mpacz
8.Bia w DS
9.Carmen w DS
10.Caruś w DS
11.Dyzio w DS
12.Eryczek szuka domu