jak byłysmy teraz w domu, to Lena zrzuciła kwiatka z lodówki (oczywiscie mama musiała go tam postawić, bo by była chora, a Lenusia musiała tam wskoczyć, bo też by była chora

) ale miała Pusia farta, bo tylko doniczka do wymiany a kwiatek cały

nie polamał sie

a wazon z "sadzonkami" też przewróciła, ale woda się nie wylała

i tez stał na lodówce... masakra... a mówiłam, żeby nie stawiać, bo Lena i tak tam wejdzie
Tak jak z parapetami. Jak już widzę, że zaczyna przeskakiwać przez któregoś kwiatka to go zabieram
