Qrv.... co za p.... dzień
Z rana nie mogłam zlokalizować Mamuśki, za cholerę

Nie wiem, kiedy i jak nawiała, ale nawiała ewidentnie. Jedyna opcja - to wczoraj późnym wieczorem sąsiadka na chwilę zajrzała. Zawsze pilnuję jak diabli, żeby nic nie dało dyla. Wydawałoby się, że jeśli już, to spory czarno biały kot nie ma szans przejść niezauważony
Wyszłam się rozejrzeć - na dworze nie ma, poszłam do piwnicy... zaglądam do kolejnych boksów, nic.
Stoję, dumam, co dalej... woda gdzieś kapie... podnoszę głowę - małpa siedzi na rurach centralnie nade mną i się patrzy

Wzrokiem pt.
"Gdzie śniadanie?!" 
Zgarnęłam małpiszona, zaniosłam do domu, dałam śniadanie
Coś mnie tknęło, wróciłam do piwnicy, zajrzeć do swojego boksu

Nie zaglądałam od pół roku chyba
I, qrva, przy samych drzwiach, na fotelu do remontu - leży wielkie kocie truchło

Rozwalone jakby spało, niestety, to sen wieczny
Ratunku! Czy Straż Miejska zgarnia też z prywatnych piwnic lokatorskich?!

Ja tego nie dam rady ruszyć, nie jestem w stanie
