Piti ( czytaj Plamka ) to ma już ze 2-3 lata

< banerek >. Została po sterylce.. były komplikacje.. Teraz się zastanawiam, czy tylko nie ściemniała

Pewnie nie chciała wracać z powrotem pod krzaki
Co? to ten podobny do mojego Bossika ?

Biedaczek

[*]
Uwaga teraz moje opowiadania !
U mnie pierwszy zginął Czarny ( brat Bossika ) pod kołami samochodu... [*]. Miał wtedy około 1,5 roku. Jeszcze wtedy nie 'zarządzałam' kotami w domu, bo byłam dzieciakiem, a rodzice to chyba nawet nie pomyśleli o kastracji... Pamiętam jeszcze jak wracałam ze szkoły i musiałam go ściągnąć z pobocza..
Po śmierci Czarnego pojawił się kolejny czarny maluszek wzięty od ciotki bo inaczej wiadomo jak by zginął..., który podszedł do naszej Pajdy, kiedy mama chciała dać jej kawałek ciasta... Pajda chyba z zazdrości go kłapnęła zębami.. niestety tak mocno, że nie udało się go już uratować
Od tamtej pory nie mamy zamiaru brać więcej czarnych kotów. Był z nami tylko tydzień
No ale to nie ma związku z wychodzeniem 
Kotka u babci się okociła.. były tylko 2 maleństwa. Też wtedy byłam jeszcze nie wciągnięta w miau. Pamiętam jak błagałam tatę stojącego w drzwiach, żeby nie skazywał go na śmierć i trzymałam tego okruszka na rękach

No zgodził się, miał wybór ?

Ferdzio był pięknym pingwinkiem o bardzo bardzo ! gęstej pięknej sierści. Pojawił się u nas pies Rocky, bo ktoś go wywalił.. Pewnego dnia Rocky pogonił za Ferdkiem i wybiegł na ulicę......... Umarł mi na rękach.....

No i teraz najboleśniejsza strata. Synek/Rudy [*] Wcześniej jakoś nie byłam tak mocno związana z kotami w domu. Owszem, po śmierci płakało się, ale szybko też zapominało. No dziecko... Dopiero kiedy wkroczyłam w świat miau, pomocy bezdomniakom, byciem DT bardzo związałam się z moim najukochańszym Bossikiem i innymi kotami. Rudka nam podrzucili razem z Wirusem [*] ( miał swój wątek. kto był obecny to zna jego historię

). Rudek był ulubionym kotem mojej mamy. Taka gaduła, mała wredota co lubiła leżeć okrakiem na kanapie. W Wigilię 2010r Rudek zaginął... Trochę się dziwiliśmy, bo przecież był wykastrowany, zima.. Pomyśleliśmy, że pewnie gdzieś smacznie śpi po jedzeniu albo przypadkowo sąsiedzi go zamknęli i po południu pewnie wróci. Niestety nie. Obszukałyśmy wszystkie szopy, zakamarki, rowy... Nie ma ! Na drugi dzień poszłam z siostrą na pole, bo ostatnio krążyły u nas lisy. Nie wyobrażasz sobie tego uczucia, kiedy znalazłyśmy tylko kawałki sierści i kropelki czerwonej krwi na śniegu..... Mama długo nie mogła się pozbierać. Teraz nie chce już żadnego kota, bo mówi, że żaden nie zastąpi jej Rudka...
