Cookie1706 pisze:Nie znasz pani Ani więc nie rozumiem dlaczego nie masz o niej najlepszego zdania, o ile mi wiadomo ani razu z nią nie rozmawiałaś. Po drugie żadnej awantury z powodu szwów nie było, kobieta zgłosiła, że szwy się rozeszły i bardzo dobrze zrobiła, a to, że była tym zdenerwowana to ja się nie dziwie, wystraszyła się i tyle.
Milusia wróciła bo nie akceptował jej Miluś. Nie obwiniaj i nie oskarżaj ludzi których nie znasz, bo to nie jest miłe. I szkoda by było żeby pani Ania to przeczytała, bo tak się składa, że śledzi wątek Kociej Chatki.
Pozwolę sobie zabrać głos, ponieważ to Ja przeprowadzałam adopcję, na prośbę Marleny. Z resztą Marlena była pewna że Pani będzie domem idealnym dla jakiegokolwiek kota.
Po pierwsze kotka nie była przeniesiona z Dąbrowszczaków/ bo nigdy jej tam nie było/ lecz od razu była na Stawowej. (to takie małe sprostowanie wypowiedzi Teresy) Ale to szczegół.
I komentarz do wypowiedzi Teresy
terenia1 pisze:Basiu to jest Twoja wypowiedź jeszcze na wątku Kociej Chatki w sprawie adopcji Milusi więc nie wiem o co chodzi

to komentarz do dzisiejszej rozmowy
MIKUŚ pisze:Dziś wyadoptowałam z KOCIARNI do Nowego Domu Milusię.
Koteczka trafiła do moich znajomych - w bardzo dobre ręce.
Tak pomyliłam się, powinnam napisać :
Koteczka trafiła do znajomych znajomych - .........
Milusię złapałyśmy razem z Martą i 2-jką kociąt na Zagórzu. Celem było przeprowadzenie zabiegu sterylizacji i znalezienie domu całej 3-jce.
Zadzwoniła Marlena że ma znajomą, która chce adoptować kota. Milusia była idealną kandydatką do adopcji po przedstawieniu wymagań Pani dot. adopcji. Dlatego właśnie Mila została wytypowana do adopcji przeze mnie.
Błąd pierwszy jaki popełniłam to taki że kotka powinna pojechać do adopcji po zdjęciu szwów, a nie w 3 dni po zabiegu.
Po drugie, gdyby Pani Ania była odpowiedzialną osobą to sama by zaopiekowała się kocicą po sterylizacji, czego nie zrobiła niestety

. Zamiast wziąść kotkę do lekarza to wyręczyła się moimi i rękoma

ZGROZA. Dzwoniła, krzyczała przez telefon że odda kota, po czym że nie odda, i że znowu odda itd.

Dom fatalny uważam! I na pewno żadnego kota bym im nie dała już nigdy

Ciekawa jestem co zrobią gdy Miluś im zachoruje /czego mu absolutnie nie życzę/? Oddadzą go? Uśpią? Wyrzucą?
I do tego fakt że Milusia mieszkała ze mną 5 tygodni

Pani praktycznie w ogóle się nie interesowała kotką - no przepraszam raz zadzwoniła. Mila była z drenem przez 14 dni, po czym się rozłożyła na KK, w następstwie czego dostała grzybicy. Przez ten czas cały czas Ja opiekowałam się kotką. Mieszkała ze mną.
Co do awantury o szwy to Marta była na bieżąco. Pani zadzwoniła z wielką gębą i roszczeniami - jakbym to celowo zrobiła, że nie dopilnowały swojej kotki

Z resztą kij .....takim ludziom Chamstwo i wymigiwanie się od odpowiedzialności - to tyle.
W ogóle żałuję że zgodziłam się na tą adopcję i że, oddałam ponownie Milę w ich ręce

Nie były przeprowadzone normalne procedury adopcji, ze względu na przekonywującą mowę osoby wtedy ze mną działającej - TO NAUCZKA NA PRZYSZŁOŚĆ!
Z kolei fakt "zwrotu" kota - do końca nie wiadomo co jest powodem oddania. Przypuszczam że kotka się po prostu znudziła

Żadnych niepokojących sygnałów nie było ze strony domu.Tak nagle w ciągu 2 dni oddali kota
I do Pani Ani - jeżeli to przeczytała.......ŻAŁUJĘ IŻ ADOPCJA BYŁA PRZEPROWADZONA I ŻYCZĘ DUŻO ZDROWIA MILUSIOWI - nie wyobrażam sobie co Pani zrobi gdy On kiedyś zachoruje
Dużo błędów popełnionych przy tej adopcji - może i zawaliłam - przepraszam.
Przykro mi tylko że znowu ucierpiał na tym kot
