
Oni się niespecjalnie przyjaźnią. To było raczej: tonący brzytwy się chwyta! Tym bardziej mi jej żal.
Na razie sprawdza mi się wkładanie jej do niewielkiego kartonowego pudełka, w którym się przede mną chowała. Pudełko trochę przymykam, żeby zrobiło się zacisznie. Ma tę zaletę, że jest dosyć wysokie i mam szansę zareagować, jak Kaśka postonowi śmignąć. Czasem wszystkich wypraszam i zamykam drzwi, żeby zostać z nią sam na sam w przedpokoju, tak żeby nic jej nie rozpraszało. Dopiero tydzień minął, jak ją katuję, jeszcze nie opracowałyśmy tej najlepszej metody.