Oj moje biedne kociaste.
Ciągle mam wyrzuty że są tak długo same w domku i nic nie jestem w stanie w tym temacie zmienić.
Dobrze chociaz że kociaki maja siebie nawzajem, więc może trochę im mniej smutno.
Wczoraj dotarłam do domu dopiero ok. 20-tej.
Oczywiście Big dostojnie mnie przywitał obwąchując wszytko mozliwie dokladnie.
Natomiast Sheba doprowadziła mnie do śmiechu.
Przybiegła podekscytowana i miau (myśle o kurcze może to ten dzień i Sheba będzie moja

).
Naiwniara ze mnie, Shebunia przybiegła ochoczo do Bigusia.
I na grzbiecik się wywala i łapki wyciąga i turlika sie a Big patrzy z góry otrzepał sie z niesmakiem i hyc przeskoczyl przez nią do pokoju.
Mówię wam on taki śmieszny jest, każdy ruch wyważony byleby tylko nie dotknąć,nie otrzeć się o Shebę.
A Shebuni mi żal się zrobiło.
I mwię kobieto choć ja cię wymyzia, ale gdzie tam.
Zaraz mrrrrr i za Bigusiem biegiem
