Przysięgłabym, że widziałam go jeszcze w weekend... Jedzenie dla niego i tak wystawiałam i obowiązkowo miskę z wodą. Dużo pił... Wyrzucam sobie, że nie zajrzałam do budki wczesniej... Myslałam, że jak zwykle nikt do niej nie zaglada w cieplejsze dni... A i tak dzisiaj stało sie to przez przypadek: za kolezanką mojego syna przyszła do nas duża suka, grubiutka, zadbana, bardzo lgnąca do ludzi i z wielkim krwiakiem w uchu. Przybłakała się w Falenicy w okolicy Psiego Anioła i za nic nie chciała odejść. Kiedy wrócilam z pracy, dzieci powiedziały mi ze suka wywąchała kotka w budce, kotek chyba jest juz martwy....
Wygląda na to, ze lezał w tej budce od kilku dni i gasł cichutko... Umarł tak jak żył: płochliwy i starający sie nie wchodzic w drogę nikomu
A suka wylądowała w Psim Aniele, szkoda, ale psa nie przygarnę dopóki jest z nami stara kocica - ona panicznie boi sie psów i nie moge jej zrobic kolejnego psikusa, juz i tak warczy na kocich chłopaków-rozrabiaków. Jeszcze jej tylko pies potrze4bny do kompletnego załamania nerwowego...
Dzięki za otuchę...