Zatłukę tego gnoja od wilczura, jak go zobaczę to go zatłukę

Franka była pogryziona, to nie są kołtuny. To są strupy po pogryzieniu dużą paszczą, na pewno nie z rozstawem kocich szczęk.

Dziś Franię miałam na kolanach, wyczyściłam oczy, uszy, nos, obcięłam pazurki i chciałam obejrzeć te kołtuny czy nie da się z tym coś zrobić, patrzę a to są strupy!

Od pachy aż do połowy brzucha, w różnym rozłożeniu, blizny pozrastane. Mam ochotę skrzyknąć jakichś karków żeby natłukli gnojowi i zaczynam się bać o inne koty tam

Franię bym na przegląd wzięła jak się zrobi choć trochę mniej strachliwa, może w przyszłym tygodniu tak myślę.
Ogólnie nie zauważyłam żeby coś się działo niepokojącego, trochę ciepława była ale ją na początku trochę wystraszyłam łapaniem na siłę i sama się zgrzałam. Je całkiem ładnie, kupki są

z pomocą Cioci Zzuzu i kupkowych zaklinaczek ale są

Jedynie to oczko ciągle czerwone ale weźmiemy się też i za nie. Frania na początku troszkę syczała jak ją na siłę spod szafki wyjmowałam, złapała mnie dwa razy ząbkami ale tak ledwo-ledwo. A potem tak wyluzowała, że zaczęła "chrapać" i przysypiać zawinięta w kocyk na moich kolanach

Pięknie dała sobie wyczyścić uszy (wcale nie były takie brudne, mój Mietek potrafi mieć większą kopalnię w uszach), obciąć pazurki, przemyć oczka, nawet jej w nosie dłubałam

Posmarowałam jej srebrem te strupki, to powinno pomóc im się szybciej zagoić.
Ech nooo... Myślę i myślę co by z tym gnojem zrobić, bo przecież to nie wina psa tylko tego debila który, jak sam stwierdził, "tresuje go na koty"
