gerardbutler pisze:(...) wystarczy że saba ta najstarsza warknie na tego obcego goldena ...to...sara z wsciekloscia rzuca sie do szyi sabie... dlaczego???????? w domu jest ok
Może nie lubi jak ktoś publicznie wszczyna awantury?
A tak serio, to należałoby przepytać jakiegoś behawiorystę.
Trochę mało informacji o psach -jaka to rasa? wszystkie suki tej samej rasy? czy są różnice w 'kategoriach wagowych'? Czy któraś -a konkretnie Saba- cieszy się Twoimi szczególnymi względami?
Na moje -kocie- oko wygląda tak, jakby Sara próbowała w sytuacji konfliktowej (cokolwiek może posłużyć za mechanizm spustowy) załatwić sprawę przywództwa we własnym stadzie.
Jako szczeniak weszła w zastany układ, to ona -jako znacznie młodsza musiała podporządkować się starszej suce -Sabie, ale może czuje się na tyle silna, że chce ten układ zmienić?
To, że w domu wszystko jest ok, nie znaczy, że nie ma podskórnego konfliktu.
Być może wystarczy drobne warknięcie, żeby na zasadzie katalizatora podkręcić poziom adrenaliny i wyzwolić agresywną reakcję. Nie ma lepszej sytuacji jak rozegranie tego na neutralnym gruncie. W domu, na 'włościach' Saby-wyuczona poprawność, w oddaleniu -te hamulce mogą tak dobrze nie działać.
Piszesz, że Sara rozszarpałaby Sabę, więc pewnie ma już świadomość przewagi i własnej siły. I potrzebuje to udowadnić i utrwalić swoją pozycję.
Nie namawiam do biernej obserwacji, ale być może panie ustaliłyby kto teraz objął przywództwo stada, a konkretnie- kto jest pierwszym po Bogu- tj. opiekunie (-mam nadzieję, że czują chociaż silną dominację opiekuna), a kto musi abdykować.
Wyglada na to, że jedynie dzięki Twoim ingerencjom hierarchia w domu jest utrzymana, ale może jest nie do obronienia?
Być może Sara ma niski poziom pobudliwości, dodatkowo fakt, że agresja wyzwala się u niej kiedy jest na smyczy skutkuje tym, że tę agresję rozładowuje na dostępnej-w zasięgu zębów, słabszej Sabie? Może kompensuje sobie niemożność sięgnięcia goldena, a niejako przy okazji załatwia swoje porachunki z Sabą?
[Sorry za dygresję, ale mnie kiedyś ugryzła moja ukochana klacz, którą czyściłam po jeździe, a która była w tym samym czasie agresywnie prowokowana przez klacz z sąsiedniego boksu. Tamta kładła uszy, szczerzyła zęby, robiła rundki w swoim boksi i stawała bokiem w prowokacyjnej pozie. Moja nie miała swobody ruchu, nie mogła odpowiedzieć na zaczepki, nie mogła podjąć rzuconej rękawicy, więc z tej złości i frustracji MNIE złapała zębami za wypiętą dupę!

Zdjęła mi z tyłka bryczesy razem ze skórą ]
To takie moje dywagacje, z pozycji niegdysiejszej posiadaczki owczarka niemieckiego i obserwatorki rodzinnego stada suk u znajomych. One działały zgodnie z instynktem stadnym. Jak któraś wskazała przeciwnika i dała hasło do pogoni- to nie zastanawiały się dlaczego gonią, tylko rwały przed siebie. Wataha. Jak któraś miała cieczkę i zwabiła do ogrodzenia domu adoratora, to inna -którą ten namolny popiskujący absztyfikant wkurzał, bo sama nie była w rui- potrafiła złapać psa zębami, a jej siostra -przed momentem mizdrząca się do kawalera- pomagała z agresją szarpać psa (tak kiedyś w kawałkach przeciągnęły na teren posesji jakiegoś nieszczęśnika- Horror!).
Ale to nie ten przypadek.
Tutaj coś rozsadza stary układ w stadzie.