Meg, a może tak dokooptować sąsiadom do pekińczyka? Ten sam size
A tak serio, to mnie dobiłaś.
Ja mam weekendową jazdę z kotami i trochę siadła mi odporność na kolejne nieszczęścia.
Najpierw: poranny sparing z babcią -idiotką, która chce mnie ukamienować za to, że wysterylizowałam jej podopieczną piwniczną kotkę (kotka była we wczesnej ciąży). Pani nie miała chęci wziąć kotki do domu, ani tym bardziej jej potomstwa...
Program obowiązkowy: jazda pod Lublin i karmienie 'moich' kotów.
O MOICH kotach nie wspominam.
Upchnięcie w klinice kotki, którą złapała nasza wspólna koleżanka- Małgosia W.
Kolejna porażka przy próbie odłowienia kocura z 'mojego' osiedlowego stada. Ma złamaną/ ciężko pogryzioną/ zmiażdżoną łapę? -nie opiera się na niej w ogóle (bardzo bym chciała żeby to było coś pospolitego), nie przychodzi na jedzenie od czterech dni (jak skaczę przez płot na teren przedszkola i próbuję podetknąć żarcie -naprawdę to chcę go capnąć przy żarciu- resztką sił ucieka na trzech łapach i wbija się pod maskę najbliższego samochodu). Zawsze przychodził, miział się, a teraz kolejny dzień nie pozwala się zbliżyć do siebie...
Dzisiaj będę miała 'owernajta' -leżenie pod samochodami, cicianie, żonglowanie saszetkami- smakami, zapachami -żeby tylko przyszedł...
Z rozkładu sterylek spadła mi jedna kotka - dzisiaj przejechał ją samochód.
Macie coś jeszcze?
