Nie zauważyłam takiego wątku, więc założę.
Poprzednio miałam czarną kotkę dachowca. Kilka razy wydawało mi się, że odwiedziła mnie.
-> Szłam do kuchni. Nagle zauważyłam, ze atmosfera jest jakaś taka inna. Zatrzymałam się i nagle usłyszałam dość wyraźne skrzypnięcie listwy na progu. Zawsze skakała tak moja Czarna.
-> Za drugim razem była odważniejsza, bo najpierw usłyszałam skrzypienie podłogi i tuptanie na parkiecie. Ruda była w innym pokoju (sprawdziłam) i spała twardym snem. Potem poszłam się położyć i po zgaszeniu światła poczułam jak coś zaczęło ugniatać kocim sposobem pościel. Coś przesunęło się w stronę moich nóg i ułożyło się przy kolanach. Po tym wszystkim nagle ogarnęło mnie ciepło i szybko znikło.
-> Dzisiaj już Czarna była naprawdę odważna. Siedziałam przy biurku i uczyłam się do egzaminu. Kątem oka, nie ruszając się widziałam widziałam jak po ścianie i podłodze przesuwa się wyraźny cień rozmiarów kota. Przemknął przez środek pokoju i poszedł w stronę kuchni. Czułam wyraźny dotyk ogona. Zuza spała na kanapie, olała cień.
Czy ja mam omamy czy na serio mnie Czarna odwiedza? o.0
A was odwiedzają kociambry, które odeszły?