nie puściłam

stracha mam

nie mam kolegów do biegania dla niego i boję się, że pójdzie "w wieś", od płota do płota, i będzie jazgotał... poza tym jedna rzecz jeszcze - on do tej pory nie był zaszczepiony na wściekliznę

a jak nie daj Boże, coś się wydarzy, to co będzie? wsadzą go na kwarantannę jak nic. Zaszczepiłam smarka na wirusówki, a jak już się termin na wściekliznę zbliżał - to pies dostał nużeńca. Niby można by miedzy jedną a drugą dawką leku podać mu tę wściekliznę, ale - szczerze się przyznam - przegapiłam ten dzień. Teraz znów w poniedziałek kolejna dawka antypasożyt i znów trzeba odczekać. A tu jeszcze Centrum akurat w tym czasie zamykają i co ja, biedna sierotka, zrobię?
Poza tym u nas sielanka wręcz
Georg ma focha znów, więc chodzi, miągwi i znów płacze jednym okiem, co oznacza, że wiosna przyszła już na pewno. Gadget wspina się po firance, bo on też chce na okno. Głupek nie widzi, że obok stoi składany w fotel materac, przywieziony przez "dziadka", i że po tymże fotelomateracu na parapet wlazłaby nawet dwunożna pańcia. Gabryś śmierdzi kupą, bo uwielbia mycie przez psa. Pies czyści kuwety. Zasadniczo wyszło nam, że wystarczy karmić koty, a Rastek się wyżywi. I cóż za oszczędność pokarmu, każdy chrupek przerabiany jest dwukrotnie
Zaczynamy zawierać bliższe znajomości z Państwem Benkowym zza płota, kto u nas był - z pewnością zna naszych sąsiadów, zwłaszcza akustycznie

Zaczęło się od tego, że pewnego pięknego dnia po powrocie z pracy TŻ zawołał mnie na tył domu i pokazał palcem: "O!" No patrzę, ale nie wiem co mam zobaczyć w siatce oddzielającej nas od sąsiadów. TŻ szeptem: "odgrodzili Benka". Faktycznie, sąsiad na całej długości siatki poustawiał takie prostokątne blachy. Super. Blachy mają wysokość jakieś 40-50 cm. Nawet kurduplowaty Benek, stając na tylnych łapach, spokojnie z nad tej przeszkody wygląda na nasze podwórko. Do tego jest mu chyba mało wygodnie, więc teraz wydaje z siebie dźwięki lekko stłumione (dzięki Ci, Panie) ale za to z uporem wartym lepszej sprawy: kłe, kłe, kłe, kłe, kłe, kłe.... w równych odstępach czasowych i z jednoczesną intonacją potrafi napitalać tak godzinami. Normalnie jak zegarynka. Rustie nie zwraca już na niego uwagi, więc wychodzi czasem Pan Benkowy, który chyba nie pracuje i drze twarz: "Benek, co tam robisz, chodź tu, ty idioto!"
Z Benkowym kolegą, który jest wyższy i nie tak upierdliwy, Rustie czasem sobie poszczeka, ale poza tym robią noski.
Dziś rano wracamy z psem ze spaceru, słyszę brama sąsiadów (okuta blachą

) się otwiera. Powolutku idę... wyjeżdża sąsiadka. Zatrzymała auto na ulicy, wylatuje z niego, nic nie mówi tylko daje znaki niczym komandos. Dotarło do mnie, że chce, żebym się zatrzymała. Ok, mogę zaczekać. Sąsiadka leci do bramy, zamyka ją i zwraca się do mnie: "bałam się, żeby nie wybiegł" Sądzę, że nie chodziło o męża, tylko o psa, albo nawet o oba psy. No i sąsiadka napitala:
"bo ten nasz sznaucer to on tylko na smyczy chodzi bo ucieka kiedyś uciekł złapałam dostał klapa ale znów uciekł więc na smyczy a Pani widzę też na smyczy prowadza tak bezpieczniej a ten psiak to taki żywotny ja widzę taki godpodarz całą gębą tak biega po tym podwórku...." Nawet nie wiecie, jak ciężko się pisze bez znaków przestankowych. A wyobraźcie sobie, jak ciężko się tego słucha

Uciekłam, ciągnąc psa za sobą. Na podwórku, między samochodami stoi TŻ. Nic nie robi, stoi i minę ma

po czym pyta:
nawiązujesz przyjacielskie stosunki z sąsiadką? było słychać
Ogólnie dzielne zwierzątka zapewniają nam moc atrakcji, zwłaszcza porannych. Jeszcze niedawno był spokój do momentu włączenia się budzika. Obecnie zaczynają się gonitwy około- i podłóżkowe pięć minut przed dzwonkiem. Niby nic, ale w weekend przestawiamy zegarki. Będę wstawać o 4.50?
