Miś gotowy do wizyty u weta. Umyty ladnie, wsadziłam go do wanny, wody miał do kostek mniej więcej. Nie podobało mu się to, próbował wyjść, ale nie jakoś bardzo mocno. Nie mam ani pół zadrapania - nie dlatego, że ich tak dobrze unikałam, tylko dlatego, że Misio wcale nie miał zamiaru ich używać. Rano jeszcze tylko rozczeszę mu futerko, ale to już na pewno wprawi go w zachwyt

On jest niesamowity. Wycieranie, zakraplanie itp zniósl ..nie, zniósł to zle słowo. On to po prostu lubi. Lubi dotyk, głaskanie, przytulanie.
Ja się zastanawiam, czy on w ogóle ma pazury, bo to aż niemożliwe się wydaje..przytulić do siebie kota wyjętego z wanny... a tu zero zahaczenia o ubranie, nic. Gdybym zrobiła to z Troją.. na bank nie miałabym oczu, twarzy...rąk pewnie też nie.
Teraz śmigam się umyć i spać, coby rano wstać jakoś w miarę wcześnie. I KONIECZNIE muszę zastawić drzwi do łazienki, bo Troja nauczyła się je otwierac
