Rozczarowalam sie tym moim urlopem. Znaczy w kwestii kociej, nie urlopu jako takiego oczywiscie. Bo nie chodzic do pracy bylo cudownie...
Ale koty nie lubia sie bardziej wcale

I jeszcze ten herpes Szarutka... pewnie spowodowany tym, ze wiecej w towarzystwie Leosia przebywala...
Dzis po powrocie od weta Leos poszedl sobie odpoczac w lazience

Sam z wlasnej nieprzymuszonej woli. Nie widzilaam go nigdzie i zaczelam szukac. Ku swojemu zdumieniu znalazlam go tam. To w sumie dobrze, bo to znaczy, ze nie traktuje lazienki jako znienawidzonego wiezienia

Biorac pod uwage sytuacje, nie wiem ile jeszcze czasu tam spedzi, ech... Milo wiedziec, ze nie jest to dla niego straszne miejsce.