Wiosna idzie, z Maszą jest coraz gorzej. Chodzi po mieszkaniu od okna do drzwi i z powrotem, miaucząc żałośnie i próbując otworzyć okno. Stoi i drapie, jak pies, który chce wyjść na spacer. Jak nie odnosi to skutku, siada na kanapie i intensywnie liże swój kubrak

Wzięta na klatkę - mruczy. Co noc jest sesja między 3 a 4, miauczenie i skrobanie w drzwi po zamku.
Zaraz wysyłam tekst do ogłaszarek, ale nie spodziewam się wielkiego sukcesu (wcześniej była ogłaszana i nie było ani jednego telefonu, a dom do którego trafiła - po znajomości). Nie wyobrażam sobie trzymać jej miesiącami w mieszkaniu, albo nas wykończy psychicznie, albo zaraz ją dopadnie jakieś gorsze choróbsko ze stresu.
Pytanie: czy ktoś ma rodzinę/znajomych na wsi, którzy mogą ją wziąć na DT i w tym czasie będziemy szukać jej domu? A może ktoś weźmie ją na stałe, popytajcie proszę znajomych i znajomych znajomych. Sprawa jest pilna, bo świruje nawet po hydroksyzynie, co więcej mogę zrobić?

Jak się nie znajdzie DS, tylko DT - jesienią/zimą trafi z powrotem do mnie. To jest łagodny kot, oswojony, wystarczy jej sucha karma, myślę że jak będzie mogła wreszcie wychodzić, to będzie spokojnym miziakiem. Na razie jest strzępkiem nerwów :/