Dawno mnie tu nie było.
Ale czas zameldować o kolejnej kontroli Budrysa. Przez te 3 miesiące z kawałkiem odeszliśmy właściwie od diety, już nawet seniora nie jemy (tzn Ja daję Budrys nie/je

) Zostało zwykłe żarcie, ale to z tych niżej białkowych. Do tego zwykłe mokre, on tego i tak mało jada (jak wszystkiego

), a że ostatnio schudł mocno, to niech je co chce. Saszetki Royala dostaje na zmienę z wszelkimi innymi karmami. Ostatnio jadalne okazało się suche Sanabella Urinary. Karma ma tylko 24% białka, fosfor niziuteńki, no parametry cudnie nerkowe. Do tego nie sądzę by miała wielkie właściwości zakwaszające

więc dostaliśmy od pani wet oficjalne pozwolenie jedzenia tego Urinary jako karmy nerkowej

Zwłaszcza, ze ilość jaką B jada nie miała by szans mu moczu zakwasić.... I jak tylko dostaliśmy to oficjalne pozwolenie to karma zrobiła się niejadalna

Ale nic to, przejdzie mu. Już parę razy pokazał, że ja lubi, więc zrobimy przerwę i wrócimy.
Z kroplówkami ostatnio też byliśmy na bakier. Obydwoje tego nie lubimy, ale doszliśmy do momentu gdzie Budrysa musiałam łapać, wyciągac z dziur, gdzie on się wyrywał. Tzn było by tak za każdym razem, gdybym kroplówki robiła regularnie. Ja nie jestem zwolenniczką leczenia na siłę chorób przewlekłych. Gdzieś sobie trzeba ustalić granicę między leczeniem a męczeniem. Także kroplówki były rzadziej. Ale dalej były. Phytophale, też było rzadziej ale jednak prawie codziennie. Budrynio już mi w myślach czyta i dokładnie wie kiedy idę z tabletką (a już tak kombinuję by nie wyciągać jej tuż przed podaniem z opakowania, nie kroić, nie kłaść zawsze w tym samym miejscu). Ostatnio chowam sobie tabletke pod poduszką i jak przechodzi się w nocy miziać, to dostaje po ciemku w paszczę

Za duze doświadczenie mam w podaniu by mu nie trafić w gardło

No tyle tytułem wstępu. Badania wykazały, ze kot przytył to co ostatnio zrzucił

Prawie 400g

Wykazały, ze kreatynina nie urosła pomimo braku diety i mniejszej ilośc kroplówke i została na obniżonym poziomie 2,6 (obniżenie udało się nam uzyskać wprowadzając regularne kroplówki).
A mocznik po raz pierwszy od początku choroby spadł do 80 (z lekko ponad 100).
Także zadowoleni jesteśmy bardzo

I wracamy powoli do częstszych kroplówek, zwłaszcza, że przed nami wyprowadzka za miesiąc = stres.
A co u reszty kotów?
Migdał wyje wiosennie i nadal jest bambaryłą i dresiarzem

Vanilka udowodniła, że jest typową szylkretką = wredną babą i nie ma najmniejszego zamiaru trzymac się moich planów. Od sierpnia rujki nie dostała. W międzyczasie okazało się, ze teraz przez kilka miesiący to ja się nie mogę wybrac w długą samotną podróż samochodem na krycie. No to z lekka zmodyfikowałam plany i nastąpiła zmiana kawalera na takiego liliowego miśka

Vanilka dostałą w lutym w końcu rujki i misiek zamieszkał u nas... Tak, tak, miałam jajcatego kocura w domu

Kocur jednak był nie znaczący, nie śmierdzący, no ideał. Tzn ideał do ludzi i do domu, bo koty to mi zdominował w sumie też idealnie. B i M oddali mu od razu palmę pierwszeństwa w domu, schodzili z drogi, nie zaczepiali a i tak czasami mieli na karku zeby liliowego misia. W celach czysto dominacyjnych. Jedyna Vanilka nie poddała się dominacji.... oj nie.... Oj jak ona potrafiła mu lanie spuścić. Z wznajemnością zresztą. Co jakiś czas sprzątałam garści liliowego futra. A że kolor ten sam, to nawet nie wiedziałam z którego to było

Zazwyczaj z obydwu. I tak oto padło moje wyobrażenie, ze jak się ma kotkę z ruja i jajacatego kocura w domu, to się można jakiegoś kociego seksu spodziewać. Tiaaaa Kawaler wolał kocury dominować, Vanilka wolała do Migdała się zalecać, wszyscy mieli w nosie co ja bym wolała.... I tak oto minęły dwie ruje.... Ruje na które kurde mol pół roku czekałam!!!!!
I znów musiałam zmienić plany (ikonka waląca głową w mur). Daleka podróż odpadała coraz bardziej. No nie mogę. Niedoświadczone kocury jeśli nie chciały stracić futra tez odpadały. A że za hodowlę chcę się wziąć rozsądnie, to sama przed sobą musiałam przyznać, że ważniejszy jest typ niż kolor i nie mając kocura w pasującym mi typie i kolorze pod nosem, do tego doświadczonego, musiałam z czegoś zrezygnować. Zrezygnowałam oczywiście z koloru. Ważniejsze by mieć kociaki pięknie brytkowe, a nie pięknie czekoladowe dachowce

Przy trzeciej rujce Vanilka pojechała do ładnego, doświadczonego kawalera. Wczoraj/dziś w nocy ją odebrałam. Właśnie odsypia. Doświadczony kawaler w pysk nie dostał, po kilku godzinach namówił dziewicę na seks, a potem to już i ona go namawiała

Namawiali się wiele razy, skutecznie oczywiście. Nie bawili się w podchody i przytulanki, o nie. Skąd wiem? Bo Vanilek straciła sporo futra na karku

Ma łyse 5zł

Na razie nic więcej nie powiem dopóki nie okaże się, że paskuda jest w ciąży. Mogę tylko zdradzić, że kawaler jest kremowy, także w tym miocie zamiast czekoladek będą same pastelki. Czekoladki zostawiamy na jesień (albo kolejną wiosnę, już nic kurde nie będę planować)
Rozpisałam się.
