Widzę, że temat finansowania kotów w DT nie potrafi umrzeć śmiercią naturalną, choć nie dotyczy bezpośrednio zbieractwa. Ale skoro już jest:mpacz78 pisze:Pieniądze są ważne, owszem, ale tak się składa, że o ile się odziedziczyło mega spadku, albo nie wygrało w totka, to ma się albo czas albo pieniądze, jeśli takie osoby łącza swoje dobra, znaczy jedne dają pieniądze a inne czas i w efekcie można pomagać kotom, to jest dobrze.
No cóż na tym opiera się działalność charytatywna, że robi się coś czego ktoś inny nie ma ochoty robić ale uważa że jest to potrzebne i na to płaci.
Nie jest tak, że w jednej chwili wsyscy darczyńcy przestają wpłacać, tzn. moż etak być, ale jest to tak samo prawdopodobne jak utrata pracy zarobkowej , ryzyko jet zawsze obojetnie skąd pochodzą finanse.
To jest kwestia oceniania i podejmowania pewnego ryzyka, jak we wszystkim w życiu.
Ja tam nie widzę absolutnie nic złego w finansowaniu kota w DT. Oczywiście pod niezbędnym warunkiem zgody obu stron na samym początku, a nie ratowania na huraaa, by potem biadolić i szantażować emocjonalnie: "Z dobrego serca przygarnęłam biedę, ale trzeba ją leczyć, jeśli nie zbierzemy 600 zł do przyszłego tygodnia, to czeka ją śmierć"

Dwie osoby się zgadzają, koty korzystają. Źle?

To znaczy, że fundacja zbierająca pieniądze na leczenie kotów nie prowadzi, Twoim zdaniem, działalności charytatywnej? Przecież nie zajmuje się kotami wyłącznie za własną kasę, tylko bazuje na darowiznach.casica pisze:W takim razie stanowczo inne mamy definicje "działalności charytatywnej"
A jak DT robi to samo, to komuś przeszkadza?