Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Kurcze, pańcia w piątek znowu wróciła w stanie furii. Z tego co wiem, ma powleczony ostatni komplet poszewek i usiłowała nabyć jakiś na zmianę. Mówi, że to nie do uwierzenia, by w ostatecznie dość dużym mieście nie było pościeli w odpowiednim rozmiarze, NIE z kory, NIE z satyny i na dodatek by tej pościeli były dwa jednakowe komplety. Pańcia wróciła kompletnie wykończona, dymiło jej z uszu i do koleżanki puściła następującego esemesa:
"Zaraz ch... mnie strzeli, będę spać bez pościeli!"
Uważam, że to poezja wątpliwej jakości
Teraz pańcia szuka pościeli w internecie, ale co znajdzie rozmiar to mówi: "brzyyydal...!"
Protazy też ciężko pracuje, jak na księciunia, oczywiście. Pańcia mówi, że kotecek ostatnio jest podejrzanie towarzyski i sympatyczny i ciekawe, co szykuje.
Przede wszystkim trzeba pańci pomagać zlewać wino, balony ciężkie takie i pańcia może zapomnieć zapisać co trzeba w świętym winiarskim kajeciku, muszę tego pilnować!

Trzeba też kontrolować postępy pańcia w rąbaniu drzewa, hm, marnie, marnie... Muszę go obsobaczyć!

Potem trochę gimnastyki na sośnie...

Nie zawadzi zerknąć co u sąsiada, trzeba pilnować wszystkiego...

Na koniec jak zwykle seans terapeutyczny u Muni, bardzo męczący psychicznie.

Mogłem się zmęczyć, co? I należy mi się drzemka w świeżo wywietrzonej pościeli, niezależnie od tego, czy to ostatnia zmiana powleczenia, czy nie!

Co do wyników terapii - dwa razy już pańcia napluła sobie w brodę, że nie wchodziła po schodach z gotowym aparatem, bo Munia wyglądała zza drzwi. Pańcia teraz zostawia jej pokój otwarty, panny tam cyrkulują sprawdzając, czy nic nie zostało w misce, a jak zostało, to Munia bardzo prycha na gości, ale zaraz zwiewa do drapaka. Na widok pańci zwiewa od razu. A wychodzi z niego tylko wtedy, jak jest przekonana, że Dużych nie ma w domu. Dziś właśnie pańcia dość długo siedziała cicho, bo czytała książkę, którą nabyła zamiast pościeli i jakoś tak też cicho i znienacka weszła na górę i wtedy właśnie zobaczyła Munię w drzwiach.
Kupa jest w ilości dwie na trzy dni, jedzenie raz znika całkiem, raz trochę zostaje. Munia mniej teraz charczy - prawie wcale - za to bez przerwy syczy.
Ulubiona miejscówka

Pomalutku, pomalutku...