Witam
Mam problem....Pojawił się wczoraj....Mamy dwa koty: jedną wysterylizowaną kotkę 6 letnią i wykastrowanego kocura 3 letniego, który z nami jest od dwóch lat. Do tej pory nawet jak Filip się do nas sprowadził nie było żadnej większej awantury. Coś tam od czasu do czasu się pogoniły, czasem na siebie nafuczały przy takiej zabawie. Nie było między nimi wielkiej miłości, rzadko zdarzało się żeby spały do siebie przytulone, raczej nawzajem siebie nie wylizywały, ale się lubiały, tolerowały...Aż do wczoraj....wczoraj wieczorem wszystko się zmieniło...Nagle usłyszeliśmy przeraźliwą kocią awanturę. Szybko zainterweniowaliśmy, ale za chwile sytuacja się powtórzyła. Fuczenie, burczenie, puszenie się....Postanowiliśmy rozdzielić i siebie i koty. Ja w pokoju z kocurem, małżonek z drugim kotem. Dziś rano jak zwykle daliśmy im jeść, chwila jadły koło siebie, a potem znowu awantura. Obserwowaliśmy je w ciągu dnia uważnie. Ciężko powiedzieć kto zaczyna, kto jest ofiarą. Raz jedno, raz drugie, patrzą na siebie spod byka, uważnie obserwują gdzie które idzie. Raz jedno z podkulonym ogonem się wycofuje, raz drugie...I na dodatek jeszcze zaczęły kropelkować podłogę, łóżko siusiami. Zresztą jak się złapie po takiej awanturze kota to i tak się okazuje, że ma d*pkę zmoczoną i pachnącą siuśkiem. Z Filipem byłam dzisiaj u weta na umówionej wizycie, bo ma problem z oczkiem - wycieka mu wydzielina. W związku z tą sytuacją wzięłam też i drugiego kota. Filip zazwyczaj u wetów zachowuje się spokojnie tzn jest przestraszony, kuli się w sobie i raczej daje sobie wszystko zrobić. Na początku też tak było, ale w którymś momencie wybuchł. Akurat wet mu nic nie robił, a Filip zaczał syczeć, wyciągać pazury i jeszcze z tego stresu wypadła mu qpka. Weterynarz nie wiele był w stanie pomóc. Poradził, że może je rozdzielić, że spokornieje Filip i w nim się doszukiwał przyczyny nieporozumień. Zapisał antydepresanty kotom...Teraz im jeszcze włączyłam feliwaya. I nie wiem co robić....Nie wiem o co może chodzić....Nic się nie zmieniło w ich życiu, ani żwirek, ani jedzenie, ani meble, ani ludzie. Wszystko jest jak dawniej....Martwię się i boję się....