Witam, dotarliśmy żywi, ale zmęczeni potwornie. Na dodatek migrena mnie wyłączyła na weekend z życia, dopiero wczoraj popołudniu doszłam do siebie.
Smutno mi, że na razie z Karmelem ciężko jest, ale nie będę wyjątkiem pisząc, że to normalne. Wiele kotów przewinęło się przez mój dom i miłości ani przyjaźni nigdy nie było od początku. Każdy kot reagował inaczej na przybysza, jeden olewał, drugi chciał mieć święty spokój, a trzeci i czwarty się obrażały, burczały, prychały, nie jadły, spały na szafkach u góry byle tylko nie mieć nic wspólnego z nowym kotem. Kiedy było lato jedna kocicha wyniosła się obrażona na balkon i tam spędzała całe dnie.
Z kociętami porozumienie pojawiało się szybko, ze starszymi dużo później i jedna kotka w ogóle nie akceptuje dorosłych kotów nawet po wielu miesiącach spędzonych razem.
Beasia, a co Karmel robi w ciągu dnia, jak się zachowuje, w dzień nie płacze?
Nie wiem czemu on tak płacze. U koleżanki płakał tak noc przed wyjazdem, tj. z piątku na sobotę, jakby czuł, że coś się wydarzy. Zdarzyło się to pierwszy raz. Może jednak to jakaś tęsknota, smutek itp. Wiem, że w nocy każdy chce się wyspać, ale może warto spróbować go przytulać, ponosić, potrzymać na kolanach. I wybawić porządnie wieczorem.
Wiem jaki jego płacz musi być męczący, bo ja mam tak płytki sen, że słyszę każdy koci szelest.
