Od 9.00 na nogach... poranki mają przesłodki zapach moczu z wkładką qupala pod biurkiem...
Piję pierwszą kawę.
Na kolanach Rejcia.
Tina na kanapie.
Wiktor na parapecie.
Willuś i Witek w transporterkach.
Pomcia w kuwecie się przede mną ukrywa...
Tequila standardowo za piecem, a Minia...szuka po raz trzeci miejsca gdzie by tu nalać...
Załatwiła mi dwa kartony w których trzymałam różne ważne dla mnie rzeczy...
Pranie schnie...
Minia z uporem maniaka szczy w sam środek Mareowego prezentu dla footer

skończyłam sprzątać poranne prezenty... by znaleźć jeszcze świeżutkie, ciepłe ... w obrębie zabawki...
Nie lubię tego mieszkania za te krzywe podłogi...
Dlaczego?
Bo jak Minia nasiura przy oknach pokoju to ciecz spływa przez całą długość pokoju , a że potforek ma 0.5L pojemności w tym pęcherzu to mam rzekę...
Ciekawa jestem jak Polcio

pierwsza noc od daaawien dawna w nowym domu
Rejcia nie ma z kim szaleć...standardowo poranna rutyna gryzienia do oporu, aż jak wstanę i wywlokę resztki zwłok z łóżka...które muszę zaraz złożyć, jeżeli nie chcę mieć prania...
Wszyscy teraz składamy łóżka zaraz po wyjściu z nich... jak nie , to góra prania...
Minia nas wychowuje...
Kiedyś sobie zrobię krzywdę, bo ledwo na oczy widzę wstając.