» Nie mar 13, 2011 19:09
Re: Spółdzielnia nie-przyjazna kotom, czy to walka z wiatrakami?
Koty wpadają w nocy na jedzenie, bo znika, ale widuję tylko trzy z nich i dwa nie zostają na noc (może wiosna, a może boją się zostać zamknięte, co już się przytrafiło). Jeden zamieszkał na stałe w mojej piwnicy. Udało mi się go złapać i wykastrować. Niestety okazało się, że ma chore nerki, wymaga diety i podawania leków, co jest możliwe w piwnicy, ale może być nie do końca regularne.
Na szczęście robi się coraz cieplej, może będzie lepiej.
Spółdzielnia wystosowała kłamliwą odpowiedź na pismo, w której zeznała, że jedną piwnicę zamknęła na prośbę rodziny zmarłej, która podobno oświadczyła, że koty "zostały wywiezione", a drugą zamknęła "przez pomyłkę" i w ogóle nie wiedzieli, że tam są koty. Zważywszy, że pod pismem podpisała się ta sama administratorka, która wcześniej rozmawiała ze mną przez telefon i wypytywała dokładnie o stan kociego pogłowia, kto karmi, czyje piwnice są otwarte i że jakim prawem (!) itp. - wychodzi na to, że ma amnezję albo...