witam w ten piękny niedzielny "poranek"

. Ale po kolei.
tak wyglądał wczorajszy wieczór:

Krótko mówiąc dodatkowa kuweta, która miała nam pomóc okazała się placem zabaw

. Postanowiliśmy zmienić strategię. Tradycyjna kuweta trafiła do dużego pokoju, który jest jedynym zamykanym w naszym mieszkaniu. Tam przenieśliśmy się ze spaniem, zamknięci i z zapalonym światłem, aby widzieć, które grzebanie w żwirze to sioooo i gdzie celować chochelką. Tak naszykowani, po całym dniu podchodów i skradania się, zaczęliśmy szykować się do spania. Poszłam się kopać i myjąc się słyszę:
puk, puk,
- słucham?
- jestem Bogiem
- ?????
- mam mocz!
- aaaaaaaaa

, która godz.?
.....
(taką rozmowę zrozumie tylko ktoś z miau

)
okazało się, że zmęczony moimi podchodami Bonifcio czekał tylko aż zniknę z pola widzenia

. Niczego się od TŻ nie spodziewając, wszedł do kuwety a ten

podstawił naszykowaną łychę

. Tyle, że za kwadrans zamykali lab (podobno przyjmują do 22.00), ja pod prysznicem itp., stwierdziliśmy, że nie dojedziemy już tego dnia, a tyle godzin nie ma co trzymać, więc wylaliśmy cenny ładunek z nadzieją na następny.
Dwie chochelki naszykowane, w zasięgu ręki. I śpimy. Przy zapalonym świetle jakoś tak niekomfortowo, ale co zrobić, cel jest i to jasno określony. Około 5 rano zaczęły się pierwsze ruchy

. Bonifcio kręcił się, łaził, ale na 3 próby przysiadania, jak tylko podrywałam się (kuweta stała 1,5 m od łóżka) od razu rezygnował. O nie mój panie! Noc zepsuta, TŻ na pewno będzie zły i niewyspany. Lej i nie marudź! Albo Ty, albo ja! Usiadłam z łychą przy kuwecie, opatuliłam się kocem. Kolejne podejście - złapałam może z 5 ml. I wreszcie nie wytrzymał i siurnął do końca
Noc zmarnowana, TŻ co chwila wzdycha ciężko i sapie, że niewyspany, no to jak mieć przechlapane, to chociaż wiedzieć za co

. Antek zaczął się przymierzać, tylko Bonifcio się na niego zasadzał. Co wszedł do kuwety - kończyło się gonitwą. TŻ wzdycha, te się ganiają, a ja siedzę siedzę z łychą, opatulona kocem i tracę nadzieję. Wyprosiłam Bonifcia, aby Antek miał spokój. No to oba pod drzwiami i drapu drap w podłągę i drzwi. Bonifcio z powrotem do środka. Minęła chwila i... mam i Antka

. Ten jest beztersowy, podniosłam ogon, a on nic!!!!
Udana niedziela

. Tylko jakoś tak wcześnie się zaczęła

. Dzwonię do labu, ale tam jeszcze nikt nie odbiera. Nie wiem o której możemy się pojawić (?)