Liwia_ pisze:Mogę odpowiedzieć tylko za siebie. Leczyć - tak, ale głównie za swoje.
Brać tyle kotów, ile jest się w stanie utrzymać samemu. Zrezygnować z idei płatnego dt, na rzecz... po prostu dt, które też może prosić o pomoc, ale nie w takiej formie, nie żądań, "niedopłat", rozkazów i stawek na wyżywienie.
Udzielać normalnych odpowiedzi na zadane pytania, a nie wypraszać osoby, które nie wstawiają serduszek, nie obrażać się o to, że ktoś chce się czegoś dowiedzieć.
Po prostu wydawało mi się, wchodząc tu, na miau, że bazarki i allegra są czymś popularnym i ogólnodostępnym dla każdego.
I teraz nie rozumiem, dlaczego DT Smarti się tego odmawia.
Większość apeli o pomoc rzucanych tutaj w eter jest zrozumiała w swojej prostocie przekazu tylko przez aktualne DSy i otoczenie Smarti, a u reszty jak widzę budzi popłoch. Ale faktem jest, że stworzyło się tu małe rozkoszne bagienko ciepła i jakoś to działa dla tych, co siedzą tu dostatecznie długo - i jest to nam też w jakiś sposób potrzebne, te serduszka i aniołki - bo w życiu jest dostatecznie ciężko, żeby jeszcze i tu się dobijać i żreć. Problemem jest to, że ostatnio zagląda tu dużo ludzi, dla których takie bezpośrednie apele nie są czymś oczywistym - i to, że ich dość obcesowe pytania (no bo czemu kogoś, kto wcale nie pomaga, nagle zadaje pytanie o czyjąś kieszeń w gruncie rzeczy..?) nie spotykają się z miłym odzewem, bo jakoś mam wrażenie, że wszyscy kociarze to nerwusy :> po obu stronach bariery niestety.
A przecież nikt nikogo nie zmusza do zapłacenia. Ja nie wspieram DT Smarti finansowo i jeszcze nikt mnie stąd nie wyprosił

Liwio, masz tego pecha, że zajrzałaś z rozsądnym zapytaniem tuż po wielkiej burzy, gdy w zasadzie połowa wątku stała się awanturą - i emocje nie zdążyły jeszcze ostygnąć. Dlatego tak dość agresywnie Ci odpowiedziano.
Jeśli chodzi o uregulowanie tego prawnie przez legalizację - to moja odpowiedź w tej kwestii jest dość dobra, ponieważ propozycja, by to uregulować, wyszła od Smarti już jakiś czas temu. I tu dziewczyny mnie może zjadą, bo było to na prywatnym spotkaniu kilku osób, rzucone jako dość luźny pomysł.
Ale nikt z nas tego nie robił, nie wie nawet co gdzie i kiedy, ile trzeba wyłożyć, czy warto. Bo może nie warto..? Na plus i tak nie jesteśmy z tą całą robotą ;]
Jakbyś miała jakieś konkretne informacje, to bardzo Cię o nie proszę. Ja nie mam bladego pojęcia o rejestrowaniu działalności, a dziewczyny nie mają na to czasu (Smarti ostatnio dzień w dzień jest u weta, Marzenia ma problemy z jej wolnożyjącymi).
A co do brania na raz dużej ilości kotów trudnych - Promyk miał być łatwy, okazał się trudny i kolejny trudny tymczas, Carlito był brany, jak było spokojnie. Edisia nie jest trudna jako taka, jest długotrwała niestety.
Rybnickie biedy były brane, jak u Carlita było spokojnie, teraz niestety nie jest, ale dziewczynki trudne nie są.
Poza tym to dość ciężko powiedzieć, które koty są trudne, a które nie - to widać raczej po pewnym czasie dopiero. U Carlita szło na poprawę i Smarti mogła wziąć Rybniczanki - a potem u Carlita się zepsuło, na szczęście z dziewczynkami już było ok.
Poza tym - naprawdę nie widzę nic złego w chęci utrzymania ciągłości finansowej. Uważam, że lepiej na bieżąco organizować pomoc, niż wołać o pomoc, gdy od tego będzie zależało życie kota.