i jak napisałam w swoim poście, to oczywite, ze jesli kot ma gdzie wrócić to go wypuszczamy.
Tylko bardzo czesto nie ma, bo własnie wyremontowano blok, zamknieto piwnice, zmarł karmiciel, mieszkancy nie życzą sobie kotów i koniec piesni.
Koty tracą swoje miejsce.
Ja sama szukałam miejsca dla kotów spod swojego bloku.
Były wysterylizowane, odrobaczone, leczone, miały zrobioną ocieploną budę i ktoś zaczął je truć.
Nie miałam pojecia kto.
Oczywiscie zawiadomiłam policje, ale kiedy znalazłam kolejnego kota martwego, to dwie pozostałe kotki złapałam na klatkę łapkę i pojechały do DT, gdzie przez kilka miesiecy siedziały przerazone w pustym pokoju.
W koncu znalzałam im dom, gdzie miały do dyspozycji kotłownie i zapewnioną opiekę, ale łapiąc je nie miałam pojecia jak sie ta historia skonczy
Nawiasem mowiąc z kotów kotłownianych awansowały na kanapowe pieszczochy
