Jestem na forum od niedawna, a czytam je od stycznia tego roku, jest tu wiele dobrych historii, ale też wiele smutnych i złych. Moja jest dobra, gdyż dzięki 2 dziewczynom, które z poświęceniem prowadzą DT, szczęśliwie adoptowałam dwie koteczki Silver i Safiro.
A to historia moich dziewczynek:

to jest właśnie Silver (aka Siva, Biszkopcik, Cynamon, Burasia), obecnie ma 10 miesięcy, a miało jej w ogóle nie być, no ale od początku.
Po wielu przeprowadzkach po wynajmowanych mieszkaniach wreszcie osiadłam wraz z rodziną "na swoim" i pomyślałam, że przyszedł czas by u nas w domku znalazł swoje miejsce jakiś zwierzak. Wybór padł na kota
, podziwiałam je za wygląd, zachowania, za to jakie potrafią być zabawne i kochające. Jednak nigdy nie myślałam o kocie rasowym, jakoś mi się wydaje, że dachowce są najwspanialsze, bo w końcu nasze europejskie
Pierwsze spotkanie przebiegło spokojnie, Silver była wystraszona i schowała się za pralke, zostałam fachowo poinformowana jak mam ją do siebie przekonać, na co mam zwracać uwagę. Pod koniec dnia kotka wciąż siedziała za pralką, pomyślałam, że tak nie może być, wyciągnełam ją i zastawiłam wejście za pralkę, miała teraz dla siebie łazienke, drzwi były otwarte i po godzinie Silver wyszła i zwiedziła całe mieszkanie od tej pory było już tylko lepiej. Teraz jest moją małą dziewczynką, pieszczoszką, która jak potrzebuje czułości pomiałkuje i bodzie mnie główką
jest śliczna, zwinna, wysoko skacze, ma smukłą talię, prawdziwa modelka Mineły 3 tygodnie, Silver poczuła się jak u siebie, a my pokochaliśmy ją całym sercem.
Silver urodziła się w Gdańsku, wraz z 4 swojego rodzeństwa i mamą zostały zabrane ze skrzyżowania 2 ruchliwych ulic, gdyby nikt się nimi nie zajął małe z pewnością powpadałyby pod samochody. Mama i rodzeństwo Silver również znalazły cudowne domki

a to jest Safiro (bo ma oczka jak szafiry) (aka Czarna, Skradacz, Strzałka), która również była nieplanowana, ale do rzeczy.
Gdy już Silver się zadomowiła, a ja spędzałam z nią dużo czasu na przytulaniach i zabawie pomyślałam sobie, że przecież nie zawsze tak będzie, we wrześniu czeka mnie powrót do pracy a ona co, biedna będzie sama siedzieć w domu nawet 10 godzin, ja bym oszalała
I tak dnia 13.01.2011 roku przywitaliśmy Safiro (dawną Niuńke) adoptowaną od forumowej mpacz78
. Przywiózł nam ją wyjątkowy Pan Sławek
który dbał o nią tyle miesięcy, sprawiając, że jest taka kochana i wyjątkowa, widać było, że ciężko im się rozstać, ale jesteśmy w stałym kontakcie Obecnie Safcia ma 10 miesięcy. W ogóle nie musieliśmy jej oswajać (powoli do siebie przekonywać), od razu była nasza, nikogo (czytaj mój synek) i niczego (czytaj odkurzacz) się nie bała, uwielbia głaskanie, mruczy przy tym jak traktorek, jest przyjacielska do każdego, ma cudowną mięciutką sierść i jest bardzo kochana

Safiro jest Gdynianką, urodziła się przy Gdyńskiej Kotwicy, była kotkiem wolnożyjącym i jako kotek wolnożyjący została wysterylizowana, stąd jej nacięte uszko, kotka była bardzo proludzka dlatego postanowiono znaleźć jej dom i dzięki temu jest teraz członkiem mojej rodziny
Bałam się pierwszego spotkania dziewczyn i tego, że mogą się pogryźć, że będą latające koty, ale poszło znacznie lepiej i spokojniej i ogromna w tym zasługa Safiro

to drugi dzień zapoznawania, dziewczyny jadły w osobnych kątach
A tak jest teraz kocia miłość







