Wkurzona wczoraj wróciłam z tej nieudanej łapanki, bo nie chcę jeździć w przyszłości na cmentarz ze strachem, że będą kociaki, których nie będę mogła wziąć do domu. Nic jednak nie mogłyśmy z Asią poradzić.
Buraski mają inne priorytety niż jedzenie. Byście widziały jak jedna z nich weszła na drzewo

a druga na nią polowała w tym czasie. Normalnie bym się z tego śmiała, ale nie wczoraj.
Na dodatek przy nawiewie ktoś z pracowników zaparkował auto dostawcze i był tam średni dostęp.
Kocura nie było, wypuszczona buraska biegała nerwowo-ciekawa jestem jak sobie tam radzi, ale nie mogę już tam ciągle jeździć.
Jest szansa, że jutro rano będą głodne, bo w niedzielę pracowników tam nie ma (chyba że stróż), a jeśli ktoś dzisiaj je nakarmi to myślę, że najpóźniej popołudniu, więc może do jutra rana zgłodnieją.
Zaopatrzyłam się w wędzona makrelę, może na nią się skuszą.
Jakoś jutro wstanę, nie ma wyjścia.