mpacz78 pisze:A ile osób mających dzieci rozmawia z innymi osobami i spisuje umowy cywilno-prawne co do tego co będzie z tymi dziećmi w razie ich nagłej śmierci?
Najlepiej nie miejmy zwierząt, nie miejmy rodzin, przyjaciół, nie bierzmy na siebie żadnych zobowiązań, od razu połóżmy sie do grobu, "bo nigdy nic nie wiadomo".
Hmm, a może porozmawiamy za 20 lat (mam nadzieję) zobaczymy czy może zmieni Ci się wówczas perspektywa i ocena sytuacji.
Można tak - moja mama nie chce już brać nowych kotów, mimo absolutnej pewności, że ja się jej kotami zaopiekuję w razie czego, ale twierdzi, że łatwiej dwoma niż np dziesięcioma.
Można tak - mojej mamy osiemdziesięciokilkuletnia sąsiadka dwa lata temu wzięła kolejnego kota ze schroniska (mimo bardzo dyskretnych uwag mamy, że może jednak nie powinna). Teraz ma ona dwa koty oraz świadomość, że córka oraz wnuk nie zaopiekują się kotami - to akurat pewnik. A moja mama ma świadomość, że ten obowiązek może spaść na nią. Niestety pani W. uważa, że jest wieczna. I to jest, moim zdaniem, skrajny tej pani egoizm (oraz po prostu głupota).
I nie chodzi o "niemanie" dzieci, zwierzat, partnerów, ale o to, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że w życiu z dnia na dzień wszystko się może zmienić i niekoniecznie na lepsze. I nie jest to pesymizm.
mpacz78 pisze:Ta rozmowa zaczyna być bardzo abstrakcyjna wg mnie.
Dlatego pozwalam sobie nieco przerysować sytuację, tak z wrodzonej przekory, bo widzę, że odpowiadam na też przerysowaną: Czy Ty również jak casica rozważasz zapisanie w testamencie "proszę poddać eutanazji wszystkie zwierzęta znajdujące sie pod moja opieką w razie mojej śmierci" ???
Nie wydaje Wam się to absurdalne?!
Ale co Ty tworzysz?

W testamencie to ja mogę zapisać mieszkanie np jako warunek doskonałej opieki nad kotami.
Nic nie pisałam o testamencie. Pisałam o sytuacji, w której wiedziałabym, że nie mam z kim zostawić kotów.
Niedaleko mnie mieszkała taka pani (dowiedziałam się o tym od jej przyjaciółki, która opiekowała się nią, ale kotów nie chciała), stosunkowo młoda, ale zupełnie samotna. Miała dwie kochające się kotki, które musiały być razem. Opóźniła swoje pójście do hospicjum po to, żeby tym kotkom zapewnić dobry dom. I zapewniła. Teraz nie wiem już co o tym myślec, bo te kotki zabrała łódzka Kocia Mama. Mam nadzieję, że to się dla nich skończyło lepiej niż dla Tiki z Konina.
A żeby jeszcze zwiększyć poziom abstrakcji, nawiązując do niezrównanej Aleksandry59 - skoro nie można usypiać zdrowych zwierząt, przyjdzie im w razie czego jeszcze przetrącić kręgosłupiki
