Jak się miewa Pixi po zabiegu? Wraz z jej braciszkiem czekamy na obszerne sprawozdanie. Nie trzymajcie nas długo w takim napięciu

Jeszcze króciutka historia z ostatnich dni:
Zaraz po przyjeździe Tigusia do nas kupiliśmy mu myszkę-zabawkę wypchaną koci miętką. Zabawka została zaakceptowana przez kawalera i używana była niemal na każdym kroku - do momentu aż się po prostu znudziła. Nieużywana leżała tak już chyba z trzy miesiące i ostatnio znalazłam ją wepchniętą pod szafą. A że zabawka wysłużyła się i wyglądała fatalnie (była cała poobgryzana i wymemłana przez nasze futerko) to postanowiłam ją wyrzucić. Nawet nie przypuszczałam co ja najlepszego uczyniłam. Początkowo nie wiedziałam co jest grane, gdyż Tiguś strasznie niespokojny łaził wkoło kosza i miauczał. Zaglądał do środka i próbował grzebać łapkami. Zrozumiałam dopiero kiedy przewrócił kubełek, wyłowił myszkę i ze swoją zdobyczą cały szczęśliwy powędrował do przedpokoju. Oczywiście jest ona w dalszym ciągu nieużywana i leży "zakopana" gdzieś pod kanapą, ale skubaniec wyrzucić nie da! Takiego mamy kota cwanego!

Z ciekawostek: Tiguś dostał prześmiesznego futerka wokół dupki. Jest mięciutki tak jakby było z waty i całe pokręcone

Pełno ma tam loczków, fali i różnego rodzaju zawijasów. Teraz od tyłu przypomina małą, rudą owieczkę z wielką kitą wiewiórki
