Żeby nie było,że dostała kota i zacichła na amen!
Kociszcze po sterylizacji...żre...jak koci kombajn...

Już dostałam instrukcje od weta,że przez pierwsze 3 miesiące trzeba uważać,żeby kota nie spaść jak świnki...

I po kryjomu przed mężem kupujemy porządną karmę dla ciachanych kociambrów...Tylko ciii...
Uważamy i udajemy,że nie słyszymy i nie widzimy,kiedy dopomina się o papu 15 razy dziennie...

Odwracamy uwagę myszką na sznurku,szklanymi kulkami puszczanymi po podłodze,dziecięcymi gonitwami za kocim ogonem i nawzajem - za dziecięcymi nóżkami kocimi łapencjami...i jakoś się udaje...
Nawet nie wiedziałam,że po sterylizacji trzeba tak uważać na karmienie...Chce się kotu dogodzić,bo to takie biedne,po operacji...Niech je!A tu nagle się okazuje,że to wcale nie tak...
Jejku,niby technik weterynarii ze mnie,a o kocich zachowaniach po-zabiegowych pojęcia nie mam...
Parę nowych zdjęć mojego lampionka

Nawet mąż ostatnio śmiał się,że jak się ją w tym abażurku smyra,to tak jakby się żarówkę dokręcało!
Jejku!MÓJ MĄŻ smyra kota!!!...

No i walentynkowo też było!

A teraz coś na rozmiękczenie serduchów...
Sesja miłosna z moją córą...I weź tu odbierz dziecku kotka...

"O tiaaak moćno kochiam kotka!!!"

To małe,wstrętne

czarne kociszcze stało się częścią mojej rodziny i już nie wyobrażam sobie,że mogłoby być inaczej...
I nawet mąż miękki się robi,jak Szelma po zabiegu,reset mózgu zrobiwszy i wszelkie krzywdy zapomniawszy,przychodzi do niego beztrosko na kolana i dziko mruczy...
