Dam spokój chronologii i niechronologicznie odniosę się do Waszych postów.
Dziękujemy za pozdrowionka

, jakby nie patrzeć bardzo świąteczne bo dziś Koci Dzień.
Dla mnie kocie są wszystkie.
I życzę sobie, by długo wszystkie kocimi dniami były.
W drodze do kuchni trudno mi się potknąć o któregoś kota, bo one są tam zawsze przede mną.
Ogony też nie stanowią większego problemu, bo jest ich tylko 5.
Na jeden muszę uważać! Kaszmirkowy! Kaszmir jak siada to ogon prostuje na całą długość, a siada mi tuż pod stopami.
W każdym razie nie nie zamierza zmieniać swoich przyzwyczajeń w tym względzie, bo już mnie wyćwiczył - uważam.
A teraz o kochaniu.
Zawsze myślałam , że najbardziej kocha mnie Astuś.
Bywa zazdrosny, jak się obudzę to pędzi do mnie powiedzieć mi "dzień dobry" w takich susach, że mam wrażenie że skrzydła mu wyrosły.
Od czasu, gdy pojawił się Kaszmirek, nie mam już tej pewności.
Choć nie wiem, który kocha mnie najbardziej, to mam nadzieję, że każdy na swój własny sposób.
Miodek ma napady czułości i gotów mnie zapieścić.
Noise strzela mi baranki za każdym razem, gdy widzi że jestem smutna.
Ten stan mojego ducha wyczuwa bezbłędnie.
Episia wywala brzusio za każdym razem, gdy jesteśmy sam na sam /czytaj -" nie ma innego kota w odległości półtora metra"

/
Silence hm... ona kocha mnie jak nakładam na michę, ale zawsze to coś!
