Surowe ziemniaki to zawsze sprawka Miodka.
Właśnie szaleje jak opętany.
Przedwczoraj zdejmowałam go z kuchennej szafki, bo nie chciałam żeby skakał.
Wczoraj spadł z parapetu, bo mu się doopka omsknęła.
Jemu ciągle się coś omyka.
No i jak on ma nie kuleć?
W klatce go trzymać mi przyjdzie

, bo inaczej nigdy nie wydobrzeje.
A wracając do ziemniaków, to Noisik zadawala się obierkami.
Dla Niosa i Miodka obieranie pyrków, to jakaś magiczna czynność przy której zawsze mi asystują.
Dla mnie nie ma w niej żadnej magii, no chyba że wziąć pod uwagę znikanie obranych kartofli z garnka.
Obieram, obieram i ciągle mało.
Potem znajduję te brakujące w dziwnych miejscach w chałupie.
Hm... chyba nie wszystkie jednak udało mi się odnaleźć.

Pewnie niektóre czekają świątecznych porządków.
