kupiliśmy obróżkę, niebieską, podwójnie szytą, no snicna jest

no i w szelkach i obróżce jednocześnie na psie, poszliśmy trochę na spacerek wieczorem. Bo już się zaczęłam zastanawiać, że on może tej kupy nie chce na podwórku, są takie psy, koleżanki ONek taki był, siku można, kupy nie. Weszliśmy na polankę i była kupa

TŻ z psem poszedł dalej, a ja latarkę i dawaj! się przyglądać, co też pies wyprodukował

kupa ładna, kształtna i w odpowiednim kolorze, może ciut luźnawa na końcu, ale bez paniki.
Po powrocie Rustie zjadł trochę chrupków, co mu wczoraj nabyłam. Potem dostał kostkę-gwiazdkę. No i to chyba był nienajlepszy pomysł, bo on ją po prostu wrąbał

no zeżarł ją w pięć minut

a dziś rano puścił pawia... nie wiem, czy przez chrupki czy przez tę kostkę, ale znów go bolał brzuszek no i ten paw... chyba do pogryzania powinien dostać nogę wołu, może wtedy nie zeżre?...?
Dałam przeciwbóla, jak wychodziłam do pracy już mu było lepiej trochę. Trudno, wiem, że to nienajlepiej na flaczki działa, ale najwyżej jeszcze troszkę będzie dostawał przeciwbólowe, przecież nie może cierpieć...
Z małymi kotami Rustie jest już prawie za pan brat

Gadget do niego podchodzi i mu pufa w nos oraz poluje na ogon, Gabryś troszeczkę jeszcze nieufnie siedzi na kanapie i delikatnie z góry paca łapką w psią głowę. Z Georgiem się obchodzą z daleka. Problem, jak się spotkają w drzwiach, chwila napięcia, po czym pies się cofa, przepuszczając Georga i dopiero potem wchodzi w drzwi. No i dobrze, tak ma być
